niedziela, 25 sierpnia 2013

9. Is Your Daddy A Plastic Surgeon?

PROSZĘ PRZECZYTAJCIE NOTATKĘ, DZIĘKI :)
_________________________________________________________________________________

*Shayna's POV*

Czułam się niesamowicie niepewnie.
Nie mam pojęcia, czy to dlatego, że było to pierwsze publiczne wydarzenie w którym będę uczestniczyć z Justinem, od około czterech miesięcy, czy może dlatego że cholernie dobrze wiedziałam, jak wiele pięknych kobiet, którym nie dorównuję do pięt, będzie tam...

Na przykład taka Jasmine Villegas.

-Możesz przestać? Wyglądasz wspaniale.
Jak Justinowi udało się wejść niezauważalnie do damskiej toalety na zawsze pozostanie tajemnicą.
-Przestać co? Spojrzałam na jego odbicie w lustrze, obserwując jak robi krok w moją stronę.
- Chodzić do toalety, żeby poprawić twój makijaż, włosy, ciuchy... nie ma potrzeby, żeby poprawiać wszystko, jesteś piękna, a najlepsze jest to, że cała moja- uśmiechnął się, cmokając mój zaczerwieniony policzek.
Tak bardzo jak ten komentarz spowodował trzepotanie mojego serca, tak bardzo wiedziałam, że chciał być miły i uspokoić mnie, wiedząc, jak bardzo się denerwuje.
To wszystko jest po to, żeby zwiększyć moje poczucie własnej wartości.
- Ta sukienka nie jest odpowiednia do noszenia jej tutaj.- pokręciłam głową, wygładzając różowe cekiny, które pokrywały każdy centymetr sukienki bez ramiączek, idealnie dopasowanej do mojego ciała.
Wzruszając ramionami, Justin powiedział stanowczo: - To jest właściwa sukienka do noszenia jej tutaj. - Przesunął rękami z dolnej części moich pleców do tyłka, który lekko ścisnął. - Wyglądasz w niej seksownie- Warknął do mojego ucha, jego oddech łaskotał moją szyję wysyłając dreszcze po moim kręgosłupie.
Walcząc przed ogromną ochotą uśmiechnięcia się, odwróciłam się wokół i umieściłam każdą z moich dłoni na ramionach Justina. -Dzięki - złożyłam na jego pulchnych ustach niewinny pocałunek, patrząc się prosto w jego oczy, zauważając lśniący kolor wirujący w jego tęczówkach. - Chodźmy - Chwytając jego rękę, wyszliśmy z toalety na zewnątrz przyjęcia.

*Justin's POV*

Nie widziałem Jasmine całą noc i miałem nadzieję, że tak pozostanie. Nawet nie wiem dlaczego musiałem być na tym nieistotnym przyjęciu, ale jestem prawie pewny, że Scooter myśli o mnie jako o swoim osobistym żarcie czasami.

Z Shayną przylegającą do mojego ramienia, rozejrzałem się po pokoju, witając kilka znanych osobistości, takich jak Rihanna, Dev, Tyga, Timbaland i Cher Lloyd.

Moje uszy dosłownie bolały od automatycznie dopracowanych piosenek wysadzanych przez głośniki i w pewnym momencie strasznie się zdenerwowałem.

-Kto to kurwa śpiewa?- jęknąłem nagle zatrzymując się i rozglądając się za wzięciem czegoś z baru.

Uśmiechając się lekko i biorąc mój komentarz z humorem, Shayna powiedziała: -Jasmine V, kochanie. Bądź miły. - Po czym trąciła mnie lekko.

Jasny uśmiech który pojawił się na jej twarzy nie pomógł mi, ale poczułem się zrelaksowany ... Nieco.
-No cóż - wzruszyłem ramionami, docierając do jej ręki, po czym splotłem nasze palce.
- To jest przyjęcie promujące album i zwykle w takich momentach jestem w takich miejscach po to, aby artykułować swoje szczere myśli - polizałem moje wargi i zauważyłem, że zaraźliwy uśmiech wciąż widniał na twarzy Shayny. - Jestem krytykiem tutaj i mówię, że ten album jest do dupy.
- Justin! - Ona rozejrzała się, uderzając mój biceps.
- Ludzie mogą cię słyszeć! - Spojrzała niespokojnie wokół, chichocząc.
- Kogo to obchodzi? - odpowiedziałem wprost. -Uczciwość jest najlepszą taktyką.- mruknąłem, doprowadzając rękę Shayny do moich ust, aby zawrzeć miękkie pocałunki na każdej z jej kostek.
- Co o tym myślisz?- mruknąłem w jej skórę.
Wpatrując się w mój romantyczny gest na krótki moment, powróciła do rzeczywistości.
- Oh - zmarszczyła brwi, wzruszając ramionami. -Ona jest w porządku, tak myślę.
Zaśmiałem się. - Kochanie, powiedz to co chcesz powiedzieć. Poczujesz się lepiej, zaufaj mi.
Zagryzając wargi ponownie wzruszyła ramionami. -Nie chcę być niemiła.
-Nienawidzisz Jasmine, przyznaj się.- spojrzałem na nią.
- Cóż, to nie tak że jej nienawidzę Justin. Nienawiść to mocne słowo.
- Więc? To mocne słowo, które masz na myśli, musi być prawdziwe, kiedy je wypowiesz - wyjaśniłem.
- Nie lubię Jasmine. - westchnęła. - Tylko dlatego, że jej nie ufam. A jeżeli mam być szczera ona przyczepia się tutaj do każdego, ale staram się być miła, więc jak żyje jak marzenie, jestem szczęśliwa razem z nią. Nic nie jest bardziej atrakcyjniejsze niż spełnianie swoich marzeń. Powinieneś o tym wiedzieć, Justin.

Patrząc na nią z uniesionymi brwiami i szarmanckim uśmiechem, zaśmiałem się lekko.
 - Co w ciebie wstąpiło? Normalnie jesteś taka zadziorna. Tęsknie za nie-dam-sobą-kurwa-pomiatać osobowością.
-Tak - Roześmiała się. -Ale próbuję nowych rzeczy. Żyję ... odpowiednio. Nie jak suka.
- Nie żyj odpowiednio.- potrząsnąłem głową, pochylając się do niej.
 - Lubię, gdy łamiesz przepisy i jesteś jak dziwka. Bądź taka - całując jej szyję tuż poniżej ucha, poczułem jak dreszcz przeszywa całe drobne ciało Shayny. Przeniosła ciężar ciała na lewą nogę, uśmiechając się do mnie. - Co ty ze mną robisz?
Szybko cmoknąłem ją w usta, uśmiechając się w odpowiedzi. Wznowiliśmy chodzenie w poszukiwaniu baru, aby zrobić coś naprawdę zabawnego na tej imprezie. Tu serwują akohol. Przecież nie obejdzie się od oferowania go, mam rację?

*Shayna's POV*

Jakaś szczupła osoba podeszłą do baru i nie miałam problemu w zgadnięciu, że była to Jasmine Villegas. Jej loki były tak cholernie duże, utrzymujące miliony tajemnic. Nie można jej ufać. Jej czerwona sukienka była dopasowana do jej ciała, odkrywając jej drobne, krzywe biodra... ugh doskonałe. Gdy przeszłą tuż obok Justina i mnie, moja samoocena zniknęła.
Niepewna-jak-kurwa zapłaci za wizytę*
Gryzłam słomkę, która była w moim napoju, patrzyłam jak Jasmine macha do pary, która przyszła. Odwróciła głowę, uśmiechając się szeroko.- Justin!- zaśpiewała.- Tak się cieszę, że cię tu widzę!-zwróciła swój wzrok na mnie.- Shayna! Co za miła niespodzianka widzieć cię tutaj. Dziękuję bardzo za przyjście, aby mnie wspierać!- jej ramiona owinęły się luźno wokół moich pleców, zachęcając do uścisku, którego kiedykolwiek doświadczyłam.
Ale to jest Jasmine.
- Dostałaś mój album do przesłuchania? Co myślisz?- jej głos był pokryty entuzjazmem. Doszło do puntu, że nie mogłam stwierdzić czy była fałszywa, czy nie.
- Brzmi świetnie.- skłamałam. 
Chodzi o to: Jasmine i ja mamy coś wspólnego- obydwie lubimy ten sam styl muzyczny. Jej piosenki są chwytliwe, melodie są super. Jednak, dlaczego miałabym chcieć słuchać dziewczyny, która jest automatycznie dostrojona do maksimum? Wolałabym usłyszeć kogoś, kto rzeczywiście śpiewa, rzeczywiście pokazuje swój wokal. 
Każdy może stać się piosenkarką w dzisiejszych czasach.
Co się stało z czystym talentem?

*Justin's POW*

Shayna była super zakłopotana. Trudno było nie mówić. Myślę, że to przez fakt, że Jasmine  patrzyła na nią od góry do dołu wysyłając na krawędź wytrzymałości. Najgorsze jest to, że robiła to celowo, wiedząc jak słaba jest jej samoocena. Wbijałem w nią szytlety, to jednak nic jej nie dało, bo uśmiechnęła się i kontynuowała zły plan. 
Strasznie chciałem wyjść z tego klubu z Shayną i po prostu uciec na wyspę, gdzie możemy być absolutnie sami, ale nie- wszystko psuje Scooter.
Aby kontrolować mój gniew, zatopiłem usta w shotach, sygnalizując barmanowi, aby postawił je blisko, kiedy Jasmine i Shayna rozmawiały, to było wyraźnie fałszywe.
Nie mogły ze sobą walczyć.
- No, no, no spójrz kto tu jest, mój boże!- irytujący głos odbił się echem i odwróciłem głowę tylko żeby zobaczyć Jessicę Jarrell idącą w swój sposób. 
Kurwa.
Zacisnąłem swoją dłoń, Shayna spojrzała na mnie zmartwiona jakby chciała natychmiast odejść. Ale dałem jej dłoń, uspokajająco pocierając. Pochyliłem się z barowego krzesła, aby umieścić delikatny pocałunek pod jej szczęką. - Kocham cię.- przypomniałem.
- Dzisiejszy wieczór zapowiada się coraz lepiej i lepiej . Wiesz, właśnie widziałam się z Pitbullem, i zgodziliśmy się współpracować, a teraz widzę mojego najlepszego przyjaciela z zachwycającą narzeczoną. Czyż to niewspaniałe?- Jessica uśmiechnęła się sztucznie, głaszcząc wielokrotnie swoją grzywkę.
Wyglądała gorąco, w tym co miała na sobie. Miała na sobie krótkie, czarne z wysokim stanem spodenki i morską bluzkę i granatowe obcasy. Nagle znalazłem chęć do zabrania stąd Jessici i chciałem ją pieprzyć. Ale wiedziałem, że była to całkowicie zła myśl, zwłaszcza kiedy jesteś zaangażowany.
- Czy nie jesteś kłamliwą suką?- Shayna syknęła. Jessica, Jasmine, a nawet ja sam zwróciłem uwagę na jej nagły powrót, nasze oczy się rozszerzyły. Shayna stała pewna siebie, uwalniając rękę i umieszczając obie dłonie na biodrach.
- Łał- Jessica sucho się zaśmiała.- Używanie obraźliwego języka jest naprawdę bezcelowe!

Przewróciła oczami- Nieważne, wyglądasz jak zdzira w tym stroju.
Chwytając rękę Shayny, przyciągnąłem ją bliżej do siebie, szepcząc do ucha- Po prostu ją ignoruj. Ona tylko chce..
- Dlaczego tu w ogóle jesteś?! Jeśli jesteś tutaj tylko po to, by być irytującą suką, proponuję ci odejść zanim użyję sztyletu i wpakuję ci go w tyłek!- splunęła.
Cholera. Nie widziałem tej strony Shayny wcześniej. To było... zabawne, faktycznie, ale wiedziałem, że to prowadzi do kłopotów. Kłopoty to nie to, czego dzisiaj chcę.
- Ładnie Shayna.- Jessica klasnęła powoli w dłonie, a Jasmine wyśmiała jej ruch.- Myślę, że to dość oczywiste, że jesteś zazdrosna o mnie.- Shayna zadrwiła.- Zazdrosna? Ta, pewnie.
- Jesteśmy cholernie seksowne, to znaczy, nawet twój narzeczony tak myśli, ponieważ pieprzy nas codziennie.- Jasmine wtrąciła, popychając Jessice krok bliżej. Wstałem od baru, patzrąc na dwie dziewczyny, dając im spojrzenie jakbym mówił nawet nie w ich stronę.
Przesuwając swoją szczękę, Shayna zacisnęła pięści i podeszłą krok bliżej Jasmine.- Nie jestem zazdrosna.- stwierdziła stanowczo.
- Czy twój tata jest chirurgiem plastycznym?- Jessica przechyliła głowę na prawo z sarkastycznym uśmiechem.- Wygląda na to, że podczas pobytu w szkole medycznej ćwiczył na tobie.
Szarpnęłą się do przodu, Shayna rzuciła się  na Jessicę. Chwyciłem jej ręce ciągnąc ją ze wszystkich sił.- Cholera, Justin- syknęła.- Puść mnie!
- Nie- walczyłem, chrząknąłem.- Odpuść sobie. P-przestań!
Ocierając czoło świadomie, Jessica spojrzała na palec, żeby sprawdzić, czy to co znalazła to krew. Na szczęście, to co Shayna po sobie zostawiła to prawdopodobnie siniaki.
Prostując swoją sukienkę, puściłem ją, odwróciła się do mnie z rozdrażnionym spojrzeniem.- Mogę kluczyki do samochodu?- wyciągnęła rękę, kiedy posłuchałem, wyciągnąłem je i umieściłem kluczyki Fiskera w jej dłoni.
- Zaraz będę. Pójdę tylko pożegnać się z kilkoma..- zacząłem mówić, ale mi przerwała.- Nieważne.- mruknęła, szturchnęła mnie i zaczęła kierować się do wyjścia klubu.
- Cholera Bieber, możesz kontrolować swoją dziwkę?- Jasmine odpowiedziała ostro.- Nie chciałam żadnych dramatów na mojej nocy.- pokręciła głową z goryczą, kiedy przewróciłem oczami, kończąc drinka, gryząc się przy tym w język.
_________________________________________________________________________________

* kompletnie nie wiedziałam jak mam przetłumaczyć to zdanie, ale sądzę, że nie ma problemu w zrozumieniu dalszej treści :)

Połowa była wcześniej przetłumaczona przez Dianę już wcześniej, ale skoro jest na wakacjach to ja postanowiłam dokończyć ten rozdział. Tak wiem, że miałyśmy przestać tłumaczyć, ale widząc chociaż kilka miłych komentarzy postanowiłam go opublikować. Jak już pisałam nie będę Was zmuszać do komentowania, bo to nie jest żaden przymus, racja? Więc jeśli chcecie komentujcie, będziemy wdzięczne. 

Co do rozdziału, nie wiem czemu trochę trudno mi się go tłumaczyło. Ale wydaje mi się, że nie jest źle. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, jeśli się gdzieś pojawiły.
Mam nadzieję, że przeczytacie i Wam się spodoba. Kocham Was. Do następnego.
+ założyłyśmy aska! Jeśli macie jakieś pytania, nie tylko dotyczące błoga, to zapraszamy TUTAJ. Jest po 2, więc dobranoc kochani, Klaudia x

@biebsek

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

WAŻNE

Hej, mała informacja :)
Nie, to nie nowy rozdział. Chociaż i tak pewnie nikt na niego nie czekał. Pewnie nawet to co piszę teraz, piszę dla siebie. Trudno. Diana wyjechała właśnie na obóz, ale razem podjęłyśmy tę decyzję. Nie ma sensu tego dalej tłumaczyć. Na 8 rozdziałów jest tylko ponad tysiąc wejść i po 3-4 komentarze do każdego rozdziału. Nie każemy Wam komentować na siłę, ale dla nas to jednak ważne, bo chociaż mamy motywację. A tu nic. Tak naprawdę piszemy tego bloga dla sobie, a chciałyśmy dla Was, ale widać nie mamy dla kogo. Dla 4 osób nie będziemy tłumaczyć. To chyba tyle. Nie wiem, może jeszcze będziemy tłumaczyć, bo chcemy, ale dla kogoś, nie dla siebie. No to trzymajcie się :)
@biebsek @belieberrswagss

środa, 14 sierpnia 2013

8. Ignore It

  *Justin's POV*

Znalazłem się patrząc w sufit. Wydarzenia z przed paru chwil mignęły mi przed oczami, i spowodowały, że końce moich ust wychyliły się ku górze.
W tym czasie moja narzeczona poruszyła się będąc w moich ramionach i moje serce szybko się ogrzało, kiedy zobaczyłem jak powoli zatrzepotała rzęsami, po czym spojrzała na mnie swoimi unikatowymi tęczówkami, wpatrując się w moje, piwne.
Uśmiechając się, pochyliłem się do jej twarzy tak, że nasze nosy stykały się.
- Jak czuję się moja wspaniała dziewczyna?
- Dobrze- tryskała radością, rumieniąc się. Schowała głowę w mój abs.
- Aww, czy sprawiłem, że na twojej twarzy pojawił się rumieniec? - dokuczałem, moje dołeczki uformowały się przez bezczelny uśmiech, kóry pojawiał się namojej twarzy przez wiele jej słodkich sposobów.
- Zamknij się, Justin- żartobliwie poklepała moją klatkę piersiową, słodko przy tym chichocząc. Nasze ciała drgały nieznacznie z powodu śmiechu, a wibracje wypływające od nas odczuwalne były również na łóżku.

Minęło dużo czasu, odkąd faktycznie spędzaliśmy ze sobą miło czas, bez toczącej się między nami walki. Była tylko... miłość.
To właśnie sprawiło, że dołączyłem do śmiechu Shayny.
- Kochasz mnie - drażniłem się, pociągając dłonią w górę i w dół jej ramienia. - Dobrze o tym wiesz, tak samo jak ja. Przyznaj się.
-Ah, tak Justin, niestety - Mruknęła żartobliwie, wysyłając w moją stronę żartobliwy uśmiech, żeby uspokoić mnie, że tylko żartowała.
- Oh, ja niestety też cię kocham - westchnąłem.
Chichocząc, owinęła ręce wokół mojej szyi. -Lepiej mnie kochaj.- Wyszeptała z uśmiechem. Pochyliłem się i nasze usta delikatnie dotykały się jak piórko, miękko i delikatnie.
Tak jak mój język miał przesuwać się w dół jej ciała, mój telefon zaczął dzwonić, odciągając nas z romantycznego transu i  zmusił nas na powrót do rzeczywistości.
  
*Shyna's POV*

Zdecydowałam się ignorować odgłos irytującego dźwięku, ale po trzecim dzwonku próbowałam wyrwać się od namiętnych pocałunków, żeby Justin mógł odebrać ten cholerny telefon, a po skończeniu rozmowy dokończylibyśmy przerwaną nam czynność.

- Zignoruj to - Justin mruknął w moje usta, kiedy bezsilnie próbowałam oderwać się od jego warg.
Ale kiedy telefon zadzwonił za 3 razem ( każdy po serii 15-stu dźwięków) Justin jęknął, nie mając zbyt innego wyboru, jak tylko się oderwać.
Usiadł, chwytając w rękę swojego iPhone'a.
Okazały się to być wiadomości tekstowe, kiedy patrzyłam w oko Justina skanujące poprzeczny ekran.

*Justin's POV*

Moja twarz została oświetlona przez światło bijące od ekranu, świecące jasno, kiedy tekst pojawił się na ekranie.



od: Scooter

Nie zapomnij o jutrzejszej imprezie promującej nowy singiel Jasmine.
Musisz na nim być. 




Zacisnąłem usta w cienką linię, widząc na sto procent, że ona będzie uwodzić mnie przez cały czas, kiedy tam będę. 
Ale czy mam wybór? 
 Spojrzałem łagodnie na najpiękniejszą dziewczynę znajdującą się obok mnie i wiedziałem, że nie ma zamiaru iść ze mną do ciemnego miejsca pełnego oszustwa po raz kolejny.
- Chciałabyś iść jutro ze mną na impreze, kochanie? - spytałem.
Może jeżeli Shayna będzie przyklejona do mojego boku, Jasmine i inne moje kochanki będą trzymać się ode mnie daleko ... bardzo bardzo daleko.
Wzruszyła ramionami. -Myślę że tak, do kogo?
Przygryzłem wargę, mój głos stał się ochrypły. - Do Jasmine V.
Owinęła kołdrę wokół jej nagiego ciała i wstała z twarzą twardą jak kamień.
Złączyłem brwii w jedną linię, zupełnie zdezorientowany jej nagłym zachowaniem. -Dokąd idziesz, skarbie?
-Wziąć prysznic.- rzuciła z goryczą.
Jeden głos namawiał mnie żebym pozwolił jej odejść, inny powiedział, żebym poszedł za nią wyjaśnić pewne sprawy. Chwyciłem rękę Shayny tylko jak miała zamiar wejść do łazienki, próbowała się wyrwać ale kiedy zdała sobie sprawę że nie da rady, spojrzała się głęboko w moje oczy z wymalowaną irytacją.
-Porozmawiajmy.
-Justin.....
-Poważnie Shay, musimy. Wiem, jak bardzo nie lubisz Jasmine, ale to jest praca i nie mam na to żadnego wpływu. Skooter zaciągnie tam mój  tyłek, nawet siłą.
-Nie chce tego gówna! -Warknęła szybko trochę się uspokajając, kiedy zdała sobie sprawę, jak głośno to rzeczywiście brzmiało.
-Nie mówię, że musisz! -rzuciłem z powrotem natychmiast, biorąc głęboki oddech, aby się uspokoić.
-Słuchaj..- spojrzałem na nią, zabierając rękę, którą nadal trzymałem Shayne.
-Przeszłość to przeszłość ... Co  było między mną a Jasmine jest teraz niczym, rozumiesz?
Parsknęła, przewracając oczami. -Tak - zacisnęła swoje ramiona na klatce piersiowej - TERAZ - podkreśliła. - Uczucia mogą powrócić w każdej chwili, wiesz? Przeszłość może być przeszłością, ale może i najprawdopodobniej wróci żeby cię torturować aż w końcu ją przyjmiesz.
- Nigdy nie wrócę do Jas. - wyśmiałem ją, krzyżując ramiona.
- Oh - zaśmiała się - Teraz nazywasz ją 'Jas'? Tak, właśnie teraz pokazałeś że dla ciebie 'przeszłość to przeszłość' - mówiła kpiącym sarkazmem.
- Co mogę zrobić, żebyś mi uwierzyła? Myślałem że zaproszenie cię na tą imprezę będzie jasnym sygnałem że możesz mi ufać.Więc zaufaj mi! - Krzyknąłem sfrustrowany. - Po prostu uprawialiśmy seks, i tak się składa że ona próbuję teraz znaleźć jakiś inny argument.
-Nie wiem już w co wierzyć, Justin.- Szepnęła, ocierając łzy, które właśnie zauważyłem. -Naprawdę nie wiem. Kilka dni temu potwierdziłeś, że nasza miłość jest wciąż tam- powiedziała kładąc rękę na sercu.
-Teraz czuję się tak głupio z tym, że myślałam że to potwierdzenie było prawdziwe! Boję się. To jest to, co czuję naprawdę. Nie chcę dziewczyny wchodzącej w nasze życie, która niszczy wszystko, co mamy.
- Ona nie wtargnie do naszego życia - westchnąłem, prowadząc ręką po włosach, ciągnąc końce. -Jestem tego pewny! Kocham cię Shayna, wiesz, jak bardzo. Znaczysz dla mnie zbyt wiele, żebym mógł cię skrzywdzić ponownie.
- Skąd mam wiedzieć że mówisz prawdę? - pociągnęła nosem.
Położyłem moje ręce na jej talii przyciągając ją bliżej siebie. - Musisz mi zaufać, kochanie  - położyłem moje usta na jej, delikatnie je muskając kiedy Shayna stała nieruchomo. Odsunąłem się na chwilę, ale nie na długo, ponieważ po chwili zaatakowałem jej usta ponownie, pasja wypełniając nasz uścisk i pocałunek. Jej ramiona poleciały na moją szyję a ja lekko podniosłem ją z ziemi.
- Ufam ci - pokiwała głową z zamkniętymi oczami oblizując się i delektując moim smakiem.
- Więc pójdziesz ze mną na imprezę? - zapytałem z nadzieją, pocierając delikatnie jej talię wypełnieniem moich kciuków.
- Tak - wyszeptała.
I to było wszystkim czego potrzebowałem, żeby odpisać Scooterowi, że na pewno będę obecny jutrzejszego wieczoru.

_____________________________________________________________________

No więc wreszcie mamy nowy rozdział ! Jak się podoba? 
Przepraszam, że musieliście czekać tak długo. postaram się do soboty wrzucać rozdziały codziennie, dzisiaj siedziałam nad tym do 1, za błędy bardzo przepraszam.
Jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, to piszcie w komentarzach lub na tt którejś z nas.
Komentarze oczywiście mile widziane :) 

@belieberrswagss





niedziela, 21 lipca 2013

7.Do you trust me?

Justin's POV

"Kiedy jesteście zakochani, to jest tak, że macie swojego najlepszego, najbardziej zaufanego przyjaciela po swojej stronie i czujecie wzajemne przyciąganie do siebie. To jest najepsze z obydwu stron. Miłość to wzajemne uczucie między dwojgiem ludzi, którzy mają interes we własnym szczęsciu. Miłość nie zazdrości. Nie chodzi w niej o kłótnie. Nie chodzi w niej o sprawdzanie. Miłość to bezwzględne uczucie. Jeśli jest ona skażona przez nieufność, zazdrość, niepewność czy złośliwość, nie jest to miłość prawdziwa lecz jedynie jej blada kopia. Miłość jest całkowitym oddaniem serca drugiej osobie, bezpieczeństwem, bo wiesz, że będziecie traktowani lepiej niż kiedykowlwiek. Miłość powinna dawać uczucie dobra. Nie powinniście czuć się z nią źle. Miłość powinna sprawiać, że chcecie być lepszym człowiekem. Miłość nie powinna prowadzić cię do zrobienia sobie czegoś destrukcyjnego. Miłość nie jest wymagająca duszą, ale wznosi ją i sprawia, że lśni."

- Więc pozostaje pytanie- czy kochasz moją córkę wystarczająco, abyś zaczął z nią wspólne życie?- jego głęboki głos był szorstki i wiedziałem, że to nie była rozmowa, która wejdzie jednym uchem, a wyjdzie drugim. To było bardzo poważne pytanie, nie tylko dla niego, ale również  dla mnie.
Głównie dla mnie.
- Tak proszę pana- skinąłem głową.- Na sto procent. Kocham pańską córkę i obiecuję traktować ją-- 
- Jak rzadki diamentowy pierścionek, Justin, warty miliony- powiedział żartobliwie, ukazując lekki uśmiech w rogu ust.
- Tak panie Mitchell, oczywiście.- uśmiechnąłem się, wzdychając w duchu kiedy udało mi się porozmawiać z ojcem Shayny, z prośbą o jej rękę.


***

Shayna POV

-Hej.- szepnęłam przerywając milczenie kiedy weszłąm na balkon. Justin siedział, w dłoni trzymając piwo. Odchylał się do tyłu na krześle, odbijając nogi od szklanego stolika.
- Hej.- to wszystko co powiedział. Jego orzechowe oczy wciąż patrzyły przed siebie, miał taką minę jakby intensywnie o czymś myślał. 
Panowała cisza, gdyż żadne z nas nic nie mówiło. Co jakiś czas można było usłyszeć trzask piwa, gdy Justin przystawiał puszkę do swoich ust, i rozbrzmiewający dźwięk łykania, kiedy pił.
- O czym myślisz?- spytałam w końcu, patrząc na krajobraz wzgórz przed ponownym skierowaniem mojej uwagi na niego. Widok naprawdę może urzecz cię na krótką chwilę, odciągając niedbale od rzeczywistości.
Wreszcie spojrzał na mnie swoimi tajemniczymi oczami, powodując u mnie mityle i odpowiedział.- O niczym.- wyciągnął dłoń i chwycił mnie za rękę, lekko pociągając tak, że nie miałam wyboru i usiadłam mu na kolanach.
Zatrzymał swoje oczy na moich, nasz wzrok się nasilał, gdy tak po prostu siedzieliśmy patrzyąc się na siebie.
Gwałtownie, bez żadnego powodu masowałam dłonią jego policzek, czułam szorstką skórę po goleniu. Przejechałam ręką z policzka do jego szyi, przygryzłam wargę.
On tylko patrzył na mnie, jego oczy powiększyły się z dyskretnie ukrytym w nich pożądaniem. Nieostrożnie pochylił się, zamyknął oczy, kiedy delikatnie położył swoje doskonałe wargi na moich.
Zmieniłam pozycję tak, że widziałąm go w pełni. Nie tracąc czasu ujęłam jego twarz w obie dłonie. Szczęśliwie otworzyłam usta, czując wirujący wokół język Justina. Przechyliłam głowę, pocałunek stawał się coraz cieplejszy i cieplejszy. Mój żołądek ścisnął się pod nagłym ruchem, kiedy Justin jakoś wstał z krzesła. Byłam na nim okrakiem, chodził tak ze mną wewnątrz naszego pokoju. Ścisnął moje biodra zanim moje ciało zderzyło się z materacem, w tym momencie zdałam sobie sprawę, że łożko zostało wykończone. Umieścił nas na nim dokładnie.
Ściskając jedwabistą tkaninę, przygryzłąm wargę, patrząc jak Justin pozbywa się swojej koszulki. Moje oczy definiowały niebezpieczeństwo, kiedy cała moja niewinność tajemniczo zniknęła. Chciałam go i miałąm zamiar go mieć.
Wspiął się na mnie i z nieznanego powodu przesunęłam się w tył aż uderzyłąm głową w zagłówek.
- Drażnisz mnie, huh?- szepnął z krótkim oddechem, przyciskając moje biodra do łóżka, oblizując usta z pożądania.
Połknęłam ślinę, skinęłam, chytry uśmieszek pojawił się na mojej twarzy. Justin przeciągnął mnie do rzeczywistości, gdy jego wargi otarły się o moje. Nasze głowy ruszały się od lewej do prawej. Podciągnął moją nogę do swojego biodra, podwijając moją bluzkę i odczepiajac stanik.
Przerwał, aby na mnie popatrzeć, patrzył  w moje oczy z przekonaniem.- Jesteś piękna, wiesz o tym?
Ale zanim zdążyłam mu podziękować, moje usta zostały po raz kolejny zaatakowane, ale już sie nie odłączyły, były jak przyklejone klejem.
Udało nam się zrzucić ubrania, które mieliśmy na sobie, aż w końcu zostaliśmy z nicyzm. Zsunął dłoń z mojego torsu w dól do mojej kostki u nogi, łapiąc oddech i przypominając sobie.
- Ufasz mi?- Justin zapytał, przywracając mnie do moich myśi. Spojrzałam na niego z odrobiną strachu. Zaufanie było bardzo ważnym słowem zwłaszcza, że nasz związek podjął tak wiele dzikich prób. Czy naprawdę mu ufałam?
- Nie masz się czym martwić.- zapewnił delikatnym szeptem, kiedy cmoknął moje usta.
Wierzyłam w jego słowa i odrzucałam dziwne uczucia, kiedy zawiesiłam ręcę wokół jego szyi. Pochylając się, pocałował moje usta raz jeszcze, gdy jego ręce zaczęły przesuwać zabezpieczenie na jego długości...
Jednak wtedy, zatrzymałam go.
- Justin, czekaj.- powiedziałam, spojrzał na mnie z niepokojem.
- Co? Zraniłem cię?
- Nie.- delikatnie się uśmiechnęłam, zsuwając rękę w dół, aby zdjąć lateksową prezerwatywę.- Co ty na to, abyśmy tym razem jej nie używali?- wymamrotałam, gryząc wargę w oczekiwaniu.
Uśmiechnęłam się niemal natyczmiast, kiedy wypowiedział te słowa. Justin zaczesał moje włosy, chowając kilka kosmyków za ucho.- Oczywiście piękna.- i wszedł we mnie powoli. Moje oczy zacisnęły się wraz z uchwytem na jego ciele, w kącikach moich oczu pojawiły się łzy, które były mieszanką wszystkich emocji.

______________________________________________________________________

Tak więc mamy siódmy rozdział. No trochę się działo, nie powiem, że nie hahaha.
Wiem, że to dopiero początek i w ogóle, ale naprawdę czyta to aż tak mało osób, że komentarze piszą tylko dwie? Chcę wiedzieć co myślicie o blogu i rozdziałach, także piszcie wszystko co chcecie. Dla mnie to ważne. Dziękujemy za ponad 1000 wejść :) 
Co do następnego rozdziału, jeszcze nie wiem kiedy się pojawi, ale nie będziecie długo czekać.
Więc jeszcze raz, jeśli czytasz- komentuj. Jeśli macie jakieś pytania, jest podany mój twitter.
Dobranoc, Klaudia xx


piątek, 19 lipca 2013

6.I Won't Stop You From Leaving

Zacisnęłam moje zamknięte oczy, potrzebowałam jednej lub dwóch minut do opanowania się. Przed tym wiedziałam to, że znalazłam się otwierając drzwi do nieumeblowanej sypialni dla gości i chodzenie przez hol do pokoju było dla mnie bardziej znane. 
Otwierając drzwi, zatrzymałam się na chwilę, budując w sobie odwagę. Wkrótce otworzyłam, czułam że zatrzymuje mi się oddech, kiedy zobaczyłam Justina patrzącego w okno na Hollywood Hills. Powinnam była wiedzieć, że rzeczywiście nie zamierza opuścic domu tak, jak go prosiłam. 
Gdy drzwi się otworzyły natychmiast odwrócił się i jego oczy znalazły moje. Przygryzłam wnętrze mojego policzka, odwróciłam się lekko czerwona, gdy zobaczyłam, że miał na sobie tylko spadnie, jego klatka była goła. 
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale deliktanie je zamknęłam, wycofując się zdenerwowana.
Podszedł bliżej mnie, jego ciepło mieszało się z moim i wiedziałam, że stał tuż przy mnie. Jego ciepły oddech drażnił się z moim nosem. 
Czułam łzy rozmywające mój obraz, kiedy Justin ujął mój policzek prawą ręką. Pieścił go kciukiem, powili spojrzałam mu w oczy. W te oczy, które zachwyciły mnie po raz pierwszy, które miałam kiedyś na sobie. 
- Nie płacz- szepnął cicho.
To wszystko co powiedział.. załamałam się natychmiast w jego ramionach, histerycznie płacząc.

Justin's POV

- Zasługujesz na lepsze, Justin...- jej perłowe zęby przygryzły dolną wargę jej czerwonych ust, ciągnąc ją do środka.- Co możesz w niej widziec? Ona jest niczym, jest wrakiem! Ona jest żałosna Justin. Jestem o wiele lepsza. Ja bardziej do ciebie pasuje. Jestem jedyną dla ciebie. Nie Shayna.- przekonywała mnieżebym myślał inaczej, zwodziła mnie swoją przebiegła techniką. Nie jestem jej pierwszym i cholernie wiedziała jak dobra jest naprawdę. 
- Shayna jest jedyną dla mnie- poprawiłem Jasmine, podszedłem krok bliżej do niej, wskazując palcem na jej klatkę- jestem zakochany. Jesteśmy w to zaangażowani.
- Przekonuj mnie jak tylko chcesz Justin- bezmyslnie wzruszyła, podrzucając niedbale rękami- oboje wiemy czego dokładnie chcesz.
Wywróciłem oczami i wysmiałem ją.- Zobacz to dlatego nienawidzę z tobą pracowac. To dlatego powiedziałem wyraźnie Scooterowi mój powód do odrzucenia współpracy z tobą. 
- Dlaczego Justin?- uniosła brwi w niewinny sposób.
- Bo nie dbasz o swoją karierę!- splunałem, podchodząc bliżej niej.- Zajmujesz się tylko podrywaniem mnie.- nadal utrzymywała sympatyczny/ mylący wyraz twarzy, działając tak, jakby nie miała pojęcia o czym mówiłem.- Caly czas gdy przynoszę swój tyłek do studia, ty znajdujesz sposób, aby zabrać mnie, więc jesteśmy wtedy w jakimś prywatnym pokoju, wtedy dorzucasz mi swoje trzy grosze na temat Shayny. 
- Justin- roześmiała się, potrząsając głową.- Musisz przestać ze swoimi przypuszczeniami! Przyjąć..Noo, co to znaczy? Możesz zrobić z siebie dupka...- przejechała swoim kciukiem i palcem wskazującym wzdłuż mojego bicepsa do mojej szyi, delikatnie pocierając. Zamknąłem oczy,zbierałem każdy centymetr siebie, aby oddalić uczucie przyjemności, które mnie ogarniało.- ... i ze mnie.- nie mogłem kontrolować się dłużej, moje usta znalzły Jasmine. Ciężki oddech wypełnił pokój, ręce wędrowały po naszych ciałach.
Shayna Mitchell była niczym, tylko nazwą w tej chwili. Wszystkie obelgi, które Jasmine powiedziała o niej przekoanły mnie.
Jasmine zasadniczo wygrała.

***

Kto by pomyślał, że będę miał romans z więcej niż jedną kobietą? Musisz przetasować karty raz na jakiś czas. Paige Conway jest zabawna, ale Jasmine Villegas jest zabawniejsza. Jasmine jest bardziej zabawna, ale Jessica Jarrel jest 'jazdą dreszczyku'.
Odciągając się od tych niebezpiecznych myśli, spojrzałem w dól, aby zobaczyć moją własą narzeczoną w moich ramionach. 
To zabijało każdy centymetr mnie, kiedy widziałem ją smutną. To mnie zabija, czuję jak moje serce się łamie na widok jej bezradności. \
Ona jest zraniona, a najgorsze jest to, że ja jestem tego przyczyną.
Dlaczego ona zostaje ze mną i cierpi? Dlaczego tego nie zakończy? Dlaczego nie spakuje się i nie odejdzie? Dlaczego ona trkatuje mnie jak króla na piedestale, całuje mnie w dupę, nawet jeśli bez zastanowienia ją uderzę?
- Shay..- szepnąłem cicho, ogarnęło mnie silne poczucie winy.- Dlaczego tu jesteś? 
- Justin- spojrzała na mnie, mrużac oczy, które wypełniały łzy.- Co?
- Nie powstrzymuję cię przed odejściem- patrzyłem na ściane przede mną, zauważając, że są nagie i zimne.. zupełnie jak ja. Jestem okrutnym człowiekiem za traktowanie tej kobiety jak kompletne gówno. Ona jest tylko dla mnie miła..- Nie musisz tu zostawać. Idź.- delikatnie zachęciłem, a w moim brzuchu panowało nieprzyjemne uczucie. 
Nieśmiało, Shayna wyciągnęła rękę głaszcząc podstawę mojej szyi.- Spójrz na mnie- rozkazała cicho. Oderwała się niepewnie. Spojrzałem jej w oczy, stopniałem natychmiast. 
- J-ja..kocham cię. Nie wiem dlaczego zostaję, i szczerze mówiąc, nigdy tego nie zrozumiem. Ale jedną rzecz wiem na pewno. Zawsze będę cię kochać... Nawet jeśli ty nie będziesz.- potrząsając głową szybko przemówiłem z przekonaniem.- Nie musisz martwić się o moją miłość do ciebie, nieoczekiwanie zatrzymuje się i znika. To niemożliwe... Zwłaszcza, że nasza miłość jest nieskończona. Mówiłem ci od początku Shayna. 
- Dlaczego mnie to boli?- błagała szeptem.
Jeszcze raz, pokręciłem głową, nie znając powodu, dlaczego robię tak straszną rzecz.


***

- Ona będzie jak twoja mała szmata Justin- Jessica usmiechnęła się, Jasmine przytaknęła.- Możesz grać z nią, kiedy nas tam nie ma.Zachowaj ją w okół.- stwierdziła.- Ona jest taka słaba, będzie fajnie zobaczyć ją cierpiącą.
- Mitchell będzię słuchać każdego mojego polecenia.- powiedziałem z usmieszkiem na twarzy.
- Teraz bierz się za swoje- Jasmine pochwaliła się zsunięciem swojej koszulki, publicznie pokazując mi i Jess jej stanik i ab-tastic brzucha. Jej pępęk był przebity różowym kryształkiem z blichtru.
- Z okazji naszego trochę zwodzącego planu dla twojej jakże cennej narzeczonej... Jak brzmi trójka?
- Nie można prosić o nic bardziej idealnego.- wychrypiałem, nie tracąc czasu, gdy zacząłem rozbieranie się.

***

- Nie wiem kochanie.- wyszeptałem, biorąc wszystko do siebie. Jej błyszczące brązowe loki. Jej ziolono- niebieskie oczy, które błyszczały pięknie. Jej wyważona ilość piegów, które były rozsiane wzdłuż nosa. Jej doskonałe pulchne usta, które były moim narkotykiem. Jej ciało, które przyponiało klepsydrę- po którym wędrowały moje ręce. 
- Nie wiem co mnie napadło, ale przysięgam ci..- zatrzymałem i oblizałem usta-.. że to zatrzymam.- skinąłem, pocieszając sam siebie, że chciałbym to zatrzymać.- Obiecuję.
Patrzyła na mnie i widziałem iskry radości, któe błyszczały w jej oczach. Bez słowa, pochyliła się, owijając ręce ciasno wokół mojej szyi, wdychając mój zapach, kiedy zrobiłęm to samo. Moje ramiona otoczyły jej talię, przyciągając ją bliżej, jak tylko to było mózliwe. Staliśmy tak, czułem jakby to trwało lata, ale oderwaliśmy się od siebie powoli. Oparłem czoło na jej, patrząc jej głeboko w ozy z całą powagą. 
- Kocham cię.

Shayna's POV

Moje serco podskoczyło kiedy złączyłam swoje wargi z jego, po czym szybko je oderwałam.- Ja też cię kocham.
Znajdowaliśmy się w środku naszej sypialni, trzymając się z niewinną miłością, uśmiech pojawił się na naszych twarzach.
Wszystko czego najbardziej pragnęłam, to to, aby Justin przeprosił za to co zrobił. Aby powiedział mi, że mnie kocha. Aby okazał mi jakieś uczucia, które nie wydawały się być płytkie wewnątrz..
I dostałam to.
Może uda nam się kontynuować nasze wspólne życie- zaplanujemy nasz śłub, rozpakujemy się, będziemy mieć dzieci, cokolwiek?
To jest początek czegoś nowego i jestem gotowa na to, aby zobaczyć gdzie to wszystko nas zaprowadzi.


____________________________________________________________________________
Przepraszam, że dopiero teraz dodaje rozdział, ale wróciłąm z wakacji i nie miałam kiedy się za to wszystko zabrać. Diana wyjechała, więc teraz ja zajmę się tłumaczeniem. Dzisiaj zacznę 7 rozdział i dodam go jak najszybciej.
Czasem zastanawiam się, czy w ogóle jest sens, by to tłumaczyć. Nikt tego nawet nie czyta, a pisanie samej dla siebie nie jest wcale takie fajne. Więc jeśli czytasz- zostaw komentarz, nawet najminieszy, i wtedy będę wiedzieć, że robie to dla kogoś.
Pewnie pojawiły się jakieś błędy, za co przepraszam, mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba :)

środa, 3 lipca 2013

5. I'm Casted By His Spell


*Dwa dni później*

Wcześniej czy później musiałam wrócić do domu, więc po dwóch dniach stwierdziłam, że ten dzień właśnie nastąpił. Przed moim wyjściem Carly mówiła mi że nie rozumie dlaczego wracam, ale szczerze mówiąc była świadoma tego, że Justin jest nadal moim narzeczonym i wiedziała jak bardzo go kocham. Plus, myślałam że dwa dni to wystarczająca kara aby przemyślał swoje działania.

Skręciłam cicho blokadę w drzwiach, kiedy włożyłam do niej kluczyk, tak cicho jak tylko było możliwe. Byłam bardzo dobra w skradaniu się. Otworzyłam drzwi prowadzące do kuchni, nic się nie zmieniło, pudła nadal stały na blacie na którym były, kiedy wychodziłam.
Zdejmując buty, zaczęłam iść na górę, upewniając się, że idę ostrożnie. Nie chciałam żeby podłoga skrzypiała, wtedy mogłabym obudzić Justina. Chociaż wiedziałam, że muszę się z nim w końcu zobaczyć i porozmawiać, nie chciałam żeby to stało się w tym momencie.

Zanim mój mózg zdążył zarejestrować co się w ogóle dzieje, znalazłam się przyciśnięta do pobliskiej ściany, moje ciało pokryte było przez męską figurę.
Kurwa.

- Justin.. - wyszeptałam drżącym głosem, kiedy położyłam ręce na jego klatce piersiowej.
- Gdzie byłaś przez ostatnie dwa dni? - zapytał, śledząc moje oczy, które wędrowały wszędzie tylko nie na niego.
- J-Ja.. - spojrzałam na swoje stopy, patrząc na mój jasny pomarańczowy lakier do paznokci.  - Byłam u Carly.. - wymamrotałam.
Jego twarz złagodniała.
- Dlaczego nie odebrałaś żadnego połączenia ode mnie, ani nie odpisywałaś na smsy?
Wzruszyłam ramionami, nie wypowiadając nic.
Od czasu do czasu czułam w moich nozdrzach zapach perfum Justina i nie chciałam niczego więcej, tylko zamknąć oczy i skupić się na tym niebiańskim zapachu.
Moja broda została uniesiona tak, że bezradnie patrzyłam w złote tęczówki chłopaka. Nagle przycisnął swoje usta do moich i wyrównał różnicę między nami, łapiąc mnie w miłosnym uścisku.
Ostatecznie zamknęłam oczy i chwyciłam szyję Justina przyciągając jego usta jeszcze bliżej moich.
Zaczęliśmy zwiedzanie naszych ust, poruszając naszymi językami w górę i w dół. Jęknęłam, kiedy Justin ścisnął mój tyłek, nasze języki nadal tańczyły wraz z emocjami, które nam towarzyszyły.

Kiedy się od siebie oderwaliśmy, Justin oparł czoło na moim obojczyku i oboje próbowaliśmy złapać oddech.
- Brakowało mi tego - cmoknął mnie w szyję i zaczął delikatnie biec językiem w jej poprzek.
- Nie - wyszeptałam
Uniósł głowę i spojrzał na mnie, po czym znowu połączył nasze usta w  pocałunku.
Wydałam z siebie kilka jęków, umieszczając ręce na jego ramionach
- Przestań!
- Dlaczego z tym walczysz?
- Co? - spojrzałam na niego łudząco.
- Walczysz z nami. Wystarczy cię wypuścić na parę dni z domu, a ty już wyżywasz się na mnie. Przestań grać w te swoje trudne gierki - jęknął groźnie, przyciągając bardziej swoje ciało do mojego, przez co znalazłam się przyciśnięta płasko na ścianie.
- Kocham cię, Shay, bez względu na wszystko i nic tego nie zmieni.
 Jego usta znowu złączyły się z moimi ale tym razem poszliśmy dalej i nasze ubrania lada moment zostały odrzucone na bok. Nie mogłam przestać myśleć o tym, co powiedziała mi Carly. Może miała rację ...

***

- On cię uderzył - warknęła Carly. - Zrobił ci takie cholerne pranie mózgu, że nie możesz normalnie funkcjonować.
- Nie, nie - potrząsnęłam głową, pochylając się tak, że  łokcie oparłam na kolanach. Moja szklanka utrzymywała się tylko dlatego, że trzymałam ją  palcem wskazującym i kciukiem.
-Jesteśmy po prostu zakochani - znowu przewróciłam oczami, mój trzeci  pełny kieliszek szampana sprawił, że mój mózg nie funkcjonował normalnie.
-To nie jest miłość Shayna!- Carly zabłagała. -Miłość jest wtedy, gdy druga osoba jest delikatna, troskliwa, taktowna i uprzejma. Kiedyś Justin był taki, ale teraz jest dupkiem!
Wyśmiałam ją.
 - Carly, nie bądź zazdrosna o naszą miłość z Justinem.
Przewróciła oczami.
- Nie jestem zazdrosna o coś, czego nie ma.
- Jak można być tak niedelikatnym?! - kipiałam ze złości. -Jestem zaangażowana Carls, a ty jesteś cholerną suką! Nie powinnaś być szczęśliwa? Tak, myślę, że powinnaś.
- To nie tak - jęknęła. - Wiesz, jak bardzo kocham was obu, ale to jest po prostu ... Justin owinął sobie ciebie wokół palca, to tak jakby trzymał cię na krótkiej linie i myślę, że ma cię w punkcie gdzie ledwo możesz myśleć lub nawet coś zobaczyć!
 - Przykład - odpowiedziałam sucho. - Podaj przykład.
Parsknęła sarkastycznie.
- Tak się składa, że mam doskonały przykład. - Byłam tam, widziałam to wszystko!
-No to ... Chcesz się podzielić? - Trzymałam ręce po moich bokach.

Poprawiła się na kanapie, krzyżując nogi jak precel.
-Dwa tygodnie temu, urodziny Alfredo Flores 'a. Wszyscy graliśmy w klasyczną grę Trouble, gdy nagle coś wybuchło. Ty i Justin wdaliście się w gorącą dyskusję. Oboje wybaczyliście sobie w pokoj, i
sądząc, że byliście sami na górze, próbowaliście prywatnie naprawić walkę pomiędzy sobą. Jednak nie wiesz, że Kenneth i ja byliśmy tam i tak, podsłuchiwaliśmy! Szpiegowaliśmy was przez szparę w otwartych drzwiach, obserwując uważnie jak Justin popchnął cię po całym pokoju. Wulgaryzmy został wyrzucone przez was w powietrze. Zaszokowało mnie to, co wtedy usłyszałam. Wtedy znikąd zaczęliście wkładać sobie wzajemnie języki do gardła i  nie słyszałam już niczego, tylko jęki z rozkoszy! To była najbardziej kłopotliwa (jak również obrzydliwa) rzecz, jaką kiedykolwiek wiedziałam i byłam jej świadkiem i od tego dnia, Justin może po prostu trzymać cię przy sobie jedynie poprzez całowanie cię... I cholernie dobrze wie, jak to na ciebie wpływa.
***
Więc może jestem zalana jego urokiem. Może on może mi zrobić wszystko, jak tylko jego soczyste usta będą miały kontakt z moimi. Może będę słuchać każdego jego polecenia, kiedy jego ręce będą wędrowały po moim ciele.

Może lubię to wszystko. 

Może jestem zakochana w sposobie, w jakim on mnie traktuje.

Może jestem z nim, ponieważ wiem, że on jest jedynym człowiekiem, który potrafi pogodzić się z moją prawdziwą osobą.

Uczucie przyjemności przejęło nade mną kontrolę. Czułam potrzebę, aby skorzystać z tego momentu i przerwać to co trwa wiecznie, ale w sekundzie, kiedy chciałam to zrobić, wspomnienia o wydarzeniach, które miały miejsce zaledwie kilka dni temu przemknęła przez mój umysł, moje ręce mocno przyparły do  piersi Justina, I odepchnęłam go z całej siły.

Spojrzał na mnie zdumiony, będąc zdziwionym w mojej śmiałej reakcji. Przebiegłam ręką przez moje włosy i  wskazałam na drzwi wysyłając zażenowane spojrzenie do niego.
-Wyjdź!

-Shayna..

- Wynoś się - splunęłam, wskazując palcem w kierunku drzwi, czując jak łzy walczyły aby uciec z wewnętrznych warstw moich powiek.
-Proszę..- wyszeptałam drżącym głosem. Moje ręce złożyły się w pięści z powodu gniewu budującego się we mnie.

-Jesteś tak pieprzonym chaosem - zadrwił, otwierając drzwi z hukiem.- Pieprz się! - Splunął, znikając za drzwiami, które zaraz po jego wyjściu trzasnęły.

Poczułam się jakbym została wbita w ziemię przez wszystko co stało się przed chwilą. Rzuciłam się na podłogę, podciągając kolana do piersi. Moje ciche łzy szybko zamieniły się w dramatyczny szloch.

____________________________________________________________________________

Wreszcie mamy kolejny rozdział. Bardzo was przepraszam, że musieliście czekać prawie miesiąc :(
Za wszystkie błędy również przepraszam, pisałam to w nocy, kiedy tylko dowiedziałam się, że odblokowali opowiadanie.
Oświadczam, że @KidrauhlMyLovee (dawna nazwa: @PLBelieberr) wyjechała na 2 tygodnie na kolonie, więc przez ten czas to ja będę tłumaczyła rozdziały. Następny rozdział postaram się przetłumaczyć za 2-3 dni.
Jeżeli chcecie być informowani o dalszych rozdziałach piszcie w komentarzach swoje nicki z twittera :) 
@belieberrswagss


sobota, 8 czerwca 2013

Ogłoszenie

  Niestety musimy was poinformować, że problemy na stronie JustinBieberFanFiction, na której znajduję się oryginalna wersja 'Deniala' dotyczą również naszego opowiadania. Obiecujemy że jak tylko je odblokują zaczniemy od razu pisać tłumaczenie i dodamy nowy rozdział. Przepraszamy że musicie czekać. Nie możemy nic z tym zrobić.
 
 Wasze @belieberrswagss i @PLBelieberr

3. Do Not Text Back


Stałam boso przy drzwiach Carly, kiedy bez żadnego entuzjazmu zadzwoniłam dzwonkiem, czekając aż otworzy drzwi. Bez względu na to, ile razy otarłam oczy, łzy nadal spływały po moich policzkach, a tusz na moich rzęsach spływał razem z nimi.
- Shayna!- moja przyjaciółka zagruchała uchylając przede mną drzwi i otwierając swoje ramiona na powitanie mnie w przyjacielskim uścisku.
-Carls.. - zapiszczałam, chowając twarz w jej ramionach. Łagodnie potarła dłonią w górę i w dół moich pleców, uciszając mnie cicho gdy szlochałam.

Boże, zachowuję się jak dziecko.

 -Powiesz mi co takiego stało się na Ziemi? Nigdy nie widziałam cię tak załamanej.- powiedziała, odsuwając mnie od siebie i spojrzała mi w oczy. Przełknęłam ślinę, szepcząc cicho.
-Czy możemy wejść do środka?
- Oczywiście! Oczywiście, wchodź!- powiedziała zachęcająco i wprowadziła mnie do środka, nie puszczając mojej ręki. Usiadłyśmy na kanapie, ale nie przed tym, jak Carly zaproponowała mi coś do picia.
- Wino?- zapytałam, patrząc na ciało Carly stojące w kuchni, kiedy trzymała rękę na uchwycie lodówki ze stali nierdzewnej.- Szampan? Patron? Wódka? Martini? Piwo?
- Przecież to wszystko napoje alkoholowe- Carly uniosła brew patrząc na mnie podejrzliwie. Westchnęłam.
-Wiem, ale naprawdę...
- Co powiesz na wodę?- zasugerowała
Wzruszyłam ramionami, przytulając się do poduszek leżących na kanapie, które kolorystycznie łączyły się z wystrojem domu Carly.
Podając mi pełną szklankę wody Fuji z kostkami lodu, usiadła obok mnie krzyżując nogi.
-Powiesz mi, co się stało?- zapytała, uśmiechając się życzliwie.
Stukałam palcem po brzegach szklanki, nie chcąc niczego powiedzieć. Chciałam tylko płakać.
-Justin.. on wrócił do domu późno w nocy- pociągnęłam nosem. Powiedział że będzie w domu o jedenastej, a przyszedł nieco ponad godzinę później.- zmarszczyłam brwi obserwując jak Carly patrzy na mnie swoimi niebieskimi oczami.- Zapytałam go, gdzie był, ale on zaczął krzyczeć i wrzeszczeć.
 Ból przestrzelał moje serce, kiedy psychicznie odtwarzałam w mojej głowie wszystko co Justin mówił wczorajszej nocy.
-Krzyki szybko doprowadziły do ​​uszczerbku na zdrowiu, a ja skończyłam rzucona na ścianę, z grubsza tak, jak ludzie zaczepiani przez Justina.- westchnęłam
 Carly westchnęła, zasłaniając usta dłonią.
 -Dlaczego nie przyszłaś do mnie ostatniej nocy? Zaraz po tym, jak to się stało? 
- N-Nie wiem, Carly- prześledziłam moim palcem wzdłuż górnej krawędzi szklanki, obserwując jak woda delikatnie drży z powodu drżenia całego mojego ciała.  
-Byłam zbyt zdenerwowana, i szczerze mówiąc, nie mogłam myśleć. 
Carly skinęła głową, rozumiejąc doskonale, o co chodzi. 
 -Więc..- Wzięłam głęboki oddech, przygotowując się psychicznie na to, co miałam powiedzieć.
 -Dziś rano próbował pocałować mnie i dotykać, w zasadzie pozwoliłam mu, ale powiedział, że musi mi powiedzieć prawdę ..." Spojrzałam w dół, czując jak moje łzy chcą się z powrotem uwolnić.
-W porządku, powinien powiedzieć prawdę.- Carly zachęcała cicho, trzymając rękę na moim kolanie.  
-Prawda, dobrze. Ale on spał z ... inną dziewczyną!- w tej chwili załamałam się ale na szczęście Carly była przy mnie i pocieszała mnie w ramionach, jak płakałam. Nigdy nie płakałam tak bardzo. Teraz moje oczy zaczęły strasznie boleć. 
-A to chuj!- mruknęła Carly, pocierając moje plecy. -Kto to był? Selena? 
- N-nie. Ta dziewczyna Paige.- Chwyciłem mocno koszulkę Carly, i wytarłam w nią niekończące się łzy. 
Cholera.
-Wiesz co?- Carly jakoś wymknęł się z mojego uścisku, idąc z powrotem do kuchni. 
-Może chcesz trochę szampana z kostką brązowego cukru?- To moja specjalność. 
Uśmiechnęłam się lekko.
-Czy mogę mieć całą butelkę?- Zapytałam, pociągając nosem. 
-Możesz mieć tyle butelek, ile chcesz- uśmiechnęła się. 
-W tej chwili, twój mózg przez twojego świetnego narzeczonego nie ma nawet jak dojść do myślenia!
    Wzięłam pół pustą butelkę, mrucząc dziękuję.
 -Pij, kochanie! Na zdrowie!
Czułam że coś zawibrowało w dolnej części moich spodni i natychmiast wyciągnęłam swój telefon na zewnątrz.
-Od kogo?- Carly zapytała niepewnie, opierając się na mnie od tyłu, patrząc na mój telefon.


Od: Justin ♥

Wróć do domu, proszę. Przepraszam za wszystko.


Oh, naprawdę? Słyszałam ten tekst po raz kolejny. Justin jest moim wielkim problemem.

Powoli traciłam głowę i nikt nie mógł mi pomóc, ale nie obchodziło mnie to, biorąc pod uwagę mój stan umysłu teraz, i to jak jestem teraz niestabilna emocjonalne, upicie się może być tym, czego właśnie potrzebuję. 
Carly chwyciła mojego iPhone'a i rzuciła nim o podłogę, bez żadnej ostrożności i obawy, że może się zniszczyć. W tej chwili było mi wszystko jedno.

____________________________________________________________________

No i mamy kolejny rozdział. Przepraszamy że dopiero teraz ;)
Jak sądzicie, Shayna wybaczy Justinowi?


poniedziałek, 3 czerwca 2013

2.He's Such A Bipolar Bitch



       Moje oczy zamrugały kilka razy, dostosowując się do miejsca, w którym się znajdowałam. Leżałam na kanapie, jedynie koc pokrywał moje kruche ciało. Mój obraz był niewyraźny a oczy były spuchnięte. 
Po tym, gdy Justin praktycznie wykorzystał mnie, pomyślałam, że najlepiej byłoby, aby miał całe łóżko dla siebie. I tak skończyłam śpiąc na kanapie, topiąc się we własnych łzach. Piękny sposób, aby zasnąć w piątkowy wieczór, prawda? 
Wzięłam swój telefon i sprawdziłam godzinę. Była 11.20. Wiedząc, że Justin jest poza domem, postanowiłam pospiesznie się ubrać, i pójść do Carly, zanim mój narzeczony wróci. Może powinnam zatrzymać się u niej na noc, aby Justin mógł w pełni ochłonąć. Wbiegając na górę udałam się do sypialni, która wciąż nie była do końca urządzona. Materac był na piętrze, a rama łóżka spoczywała naprzeciw ściany. Pudła były poukładane dookoła, ściany były bez obrazów bądź jakiejkolwiek ramki. 
Chwyciłąm parę rurek i białą koszulkę z dekoltem w kształcie litery V, zapinając moją walizkę Louis'aVuitton'a. Zamykając szafę, nieświadomie podbiegłam do kogoś, powodując jęk kiedy chciałam oderwać się od jego ust. 
- Cholera.- powiedziałam zachrypniętym głosem, pocierając głowe.- P-przepraszam.- powiedziałam nieśmiało. Wybiegłam z pokoju, żeby zmienić miejsce, żeby znajdować się gdzie indziej.
***

Około pół godziny później, zeszłam ubrana i umalowana po schodach. Podeszłam do lodówki, otwierając drzwi w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Kiedy już miałam chwycić opakowanie jajek na omlet, podbity głos zbił mnie z tropu.
- Dzień dobry kochanie.
Spojrzałam na Justina. Zauważyłam, że ma na sobie tylko spodenki nike i snapback'a z tyłu. Wyglądał wspaniale, a jego abs połyskiwał wilgocią, jakby właśnie wziął prysznic. Mimo to, miałam prawo być zdenerwowana i zignorować jego powitanie. Postanowiłam nie być suką i odpowiedzieć zwykłe - Hej- rozbijając dwa jajka i umieszczając je w ceramicznej misce, ubijając je. Nie śmiałam spojrzeć za siebie,  ponieważ czułam ból przeszywający mnie po wspomnieniu z zeszłej nocy. Nie potrafiłam spojrzeć w jego oczy. Zranił mnie okropnie, nie tylko fizycznie ale i emocjonalnie. Kiedy przekręcałam gaz na kuchence, para ramion objęła mnie w pasie, przyciągając bliżej siebie. Klatka Justina promieniowała ciepłem przy moich plecach i nie mogłam nic z tym zrobić, ale on lekko przechylił tył mojej głowy na jego ramię. Spojrzałam mu w oczy, zauważając w nich  współczucie. 
- Dlaczego nie spałaś ze mną ostatniej nocy?- wymamrotał, chowając głowę w zgięciu mojej szyi. Zacisnęłam usta w linię, wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem.- chociaż cholernie dobrze wiedziałam dlaczego nie - bałam się. 
- Nie spałem dobrze.- kołysał mnie z boku na bok, delikatnie muskając moją szyję.
- Łóżko było zimne i puste bez ciebie.- walczyłam z pragnieniem wywrócenia oczami. Jest takim bipolarnym dupkiem. W jednej chwili naskakuje na mnie, fizycznie i dosłownie nadużywa mnie. Później szepta uspokajające słowa do mojego ucha, pieszcząc swoimi silnymi rękami moje ciało. 
- Przepraszam.- usłyszałam jego bełkot. Nagle jego ręce chwyciły moje, powodując, że odwróciłam się w jego stronę i zmierzyłam się z jego twarzą.
- Powiedziałem przepraszam.- powtórzył patrząc ostrym wzrokiem. Próbowałam go uniknąć, patrząc wszędzie, tylko nie na niego. Budując nagle swoją pewność siebie, pękłam.
- Jak mogłeś?- słowa wypłynęły ze mnie tak szybko, że ledwo mogłam je zatrzymać.- Jestem zmęczona tym, że traktujesz mnie jak śmiecia... Wielokrotnie na mnie naskakujesz. To boli, Justin to ogromnie boli.
- Kocham cię.- Justin powiedział cicho.- Jesteś moim życiem. Czego więcej ode mnie chcesz?
- Prawdy.- stwierdziłam stanowczo- Powiedz mi prawdę.- moje serce przyspieszyło, a Justin natychmiast przeniósł wzrok, patrząc w lewo, krążąc niepewnie wokół kuchni. 
- Dobra- westchnął- co chcesz wiedzieć?
Czekaj, więc faktycznie zgodził się powiedzieć mi.... prawdę? Wow, dokonano historii.
- Gdzie byłeś ostatniej nocy?- skrzyżowałam ręce, gdy Justin wciąż trzymał swoje, owinięte wokół mnie. Czułam, że jego wyznanie będzie pieprzonym kłamstwem, kiedy powiedział- U Usher'a.
- Hmm- potrząsnęłam głową- Nawet teraz nie wiesz, że nie możesz mnie okłamywać? Nie wiesz, że jestem wystarczająco mądra, aby teraz nie uwierzyć w to gówno?
- Nie wiem o czym mówisz.- wymamrotał.
- Oczywiście, że nie wiesz- odpowiedziałam sarkastycznie.- Cokolwiek, skończyłam.- spojrzałam na niego ze złością- Jeśli nie powiesz mi prawdy, to koniec.- to wszystko było dla dramatycznego efektu, wtedy chwyciłam pierścionek i ściągnęłam go ze swojego palca.
- Przestań!- krzyczał, odciągając moje ręce od siebie.- Dobra!- krzyczał- Chcesz wiedzieć gdzie kurwa byłem?!
- Tak!- krzyknęłam do niego.
- Poszedłem do domu Paige! Tam! Jesteś teraz szczęśliwa?!- jego klatka unosiła się i opadała w niestabilnym oddechu. Moje gardło natychmiast zaschło, gdy usłyszałam imię dziewczyny.
- Kim jest..- wzięłam głęboki oddech, starając się zachować spokój- Paige?
- Suką, którą pojechaliśmy odwiedzić miesiąc temu. Pamiętasz? Udaliśmy się do Malibu, ty, ja, cały zespól, zrobiłem jej niespodziankę...Paige Conway, kojarzysz?
Oczywiście, że pamiętam tę dziewczynę...

***

Jej brązowe oczy wspaniale błyszczały w wieczornym świetle. Wszyscy zebrali się na jej plaży, obserwując fale, gwałtownie wpadające na siebie, zachodzące słońce, które wyglądało przepięknie. 
- Dziekuję Justin.- Paige uśmiechnęła się serdecznie do Justina.- Nie wierzę, że moi rodzice to zrobili.- westchnęła, odwracając się za starszą parą, która wydawała się być w ich połowie czterdziestki.
- To jest naprawdę najlepszy dzień w moim życiu, jestem twoją największą fanką i... nie mogę uwierzyć, że w końcu cię poznałam!- pochyliła się, owijając ręce ciasno wokół szyi Justina, nie zostawiając pomiędzy ich ciałami żadnej przestrzeni i nie zważając na to że, siedziałam zaledwie kilka metrów dalej. Czułam przepalającą mnie zazdrość, gdy Justin objął ją mocno ramionami, mamrocząc coś do jej ucha, co powodowało, że chichot wydostawał się z jej rubinowo czerwonych ust. 
- Nie martw się.- zapewnił mnie Alfredo, gładząc moje plecy w górę i w dól- On cię kocha Shayna.-przytulił mnie przyjaźnie, całując w głowę. Zawsze myślałam o nim jak o starszym bracie-przez sposób w jaki się o mnie troszczył.
- Jesteś jego narzeczoną.- przypomniał mi.

***

- I wiesz co?!- krzyknął jeszcze raz- wyłamując mnie od linii wspomnień. - Wiesz co robiliśmy?!- to zabijało we mnie każdy cal, ten sarkastyczny entuzjazm, który słyszałam w jego głosie.- Pieprzyliśmy się! Pieprzyłem ją od tyłu, z boku, pod spodem, na stojąco, na tle...
- Zamknij się kurwa!- krzyknęłam. Poczułam że łzy niekontrolowanie spływałją po mojej twarzy.- J-Justin!- płakałam- Czy ja znaczę dla ciebie coś więcej? Okej, rozumiem odwiedzić... fankę, ale żeby uprawiać z nią seks... Zwłaszcza, gdy masz zamiar się pobrać?!- błysnęłam moją lewą ręką, pokazując kosztowny pierścionek w całości. Jego twarz pokryła się nienawiścią, kiedy bez emocji przewrócił oczami.
- Chciałaś prawdy maleńka, to ją dostałaś!
- Co ja ci kurwa takiego zrobiłam?- uśmiechnęłam się szyderczo- Dlaczego uprawiałeś seks z Paige? Czy ja ci nie wstarczam?!- uniosłam brwi do góry.
- Dała mi dużo przyjemności, jedną będę pamiętać do końca życia- stwierdził z dumą.
- To jest ten jeden powód dla którego poszedłeś do domu Paige Conway? Żeby wylizała ci penisa?! Nie mogłeś mieć tego ode mnie?
 Poczułam ból w sercu, jakby ktoś przekroił go na pół, nie zważając na to że było już dość złamane i nic nie mogło go już naprawić.
Rozpięłam jeansy , przesuwając je w dół do kostek. Wychodząc z nich, podeszłąm bliżej do Justina, moje czarne koronkowe majtki były widoczne. Wiedzialam, że nie mógł się oprzeć moim opalonym nogom... Sam mi to powiedział.
- Chodź i weź mnie. Oto jestem, gotowa dla ciebie! Weź mnie Justin!- wskazałam na swoje piersi, łzy teraz w każdej chwili mogły wypłynąć. 
- Przestań.- potrząsnął głową- Po prostu przestań.
- Nie jestem zbyt dobra, co?- krzyczałam, gdy Justin nadal kręcił głową, powtarzając słowo "przestań".
Chwyciłam go mocno za rękę, umieściłam ja za mną, na dolnej części pleców. Justin oparł się o blat kuchenny, odebrałam to jako szansę i otoczyłam go jedną  nogą 
- Chcę seksu, Justin. Chcę ci pokazać jak dobra w tym jestem...Co zrobić, żebyś chciał więcej.- moje usta znalazły się na jego szyi, pozwalając mojemu ciepłemu oddechowi drażnić jego skórę.- Nie musisz iść do tej dziwki Paige.- powiedziałam.
Chwytając oba moje nadgarstki, Justin patrzył mi głęboko w oczy.- Nie tutaj, Shay, spokojnie.
- Dlaczego?- patrzyłam na niego.- Dlaczego mnie odrzucasz?- potarłam jego członka przez poliestrową tkaninę jego spodenek do koszykówki.
Niski jęk wydostał się z jego ust, ale ponownie chwycił moje obie ręce.
- Nie rób tego.
-Dlaczego?- zawołałam- Nie mam ciała wartego pieprzenia?
To wszystko to uczucie samoświadomości. Co jeśli Paige wyglądała niesamowicie oszałamiająco w bieliźnie Victoria Secter? A ja wyglądam jak totalne gówno?! Też wolałabym pieprzyć Channing'a Tatum'a niż Jonah'a Hill'a  tylko z powodu wyglądu. 
- Nie waż się tak mówić, ponieważ wszyscy wiemy, że masz świetne ciało.
- Więc powiedz mi!- krzyczałam- Powiedz mi dlaczego nie zrobisz tego ze mną?!
- Bo nie chce się z tobą pieprzyć w ten sposób!- wykrzyczał.
Otarłam moje suche policzki, odwracając się tyłem do Justina.- Teraz ci zależy? Teraz o mnie dbasz?- wydyszałam, trzymając się za brzuch, kiedy mój oddech stawał się krótki.
- Pieprz się!- splunęłam. chwytając kluczyki do mojego BMW i zakładając spodnie.
- Gdzie jedziesz?!- Justin zawoła za mną, kiedy wbiegłam do garażu.
- Pieprz. Się. Justin.- powiedziałam powoli, trzaskając drzwiami mojego samochodu. Odpaliłam silnik i wyjechałam z podjazdu.

Jestem lekceważona, na wiele różnych sposobów.

___________________________________________________________________________

Jak myślicie gdzie pojechała Shay? Sądzicie że Justin za nią pojedzie?

Przepraszamy, że wrzucamy rozdział dzisiaj, chociaż miał być wczoraj, ale wiecie sporo nauki itp. 
Z góry przepraszamy za jakiekolwiek błędy.

Następny przypuszczamy że będzie w czwartek. 
Komentujcie, piszcie co sądzicie, to dla nas ważne. Miłego czytania :)
@PLBelieberr i @belieberrswagss

sobota, 1 czerwca 2013

1.Stay Calm


 
      Białe wino kształtowało wir, kiedy delikatnie zataczałam kieliszkiem płynne kółka. Przebierałam moimi gołymi stopami niecierpliwie, oglądając miętowy kolor moich paznokci w blasku kominka.
Zegarek wskazywał 12.42.
Powiedział, że wróci za godzinę.
  Obiecał, że przyjdzie do domu, przytuli się do mnie, podczas gdy będziemy pić wino, jeść przekąski i oglądać nowy odcinek Dextera. Moje oczy krążyły wokół kuchni, powędrowały na stos pudeł, leżały na ladzie i na podłodze, która prowadziła do pokoju.

Pokój Shayny. Ozdoby Justina. Muzyka Justina. Łazienka Shayny. Wyposażenie kuchenne. Płyty DVD i CD. Jedzenie. Ubrania Justina. Ubrania Shayny. Obrazy Shayny. Srebro stołowe.

Spojrzałam na mój pierścionek. Zauważyłam, że wspaniale błyszczy w słabym świetle. Miał czternaście karatów i był piękniejszy niż kiedykolwiek. Moje myśli powróciły do magicznego dnia, gdy Justin zaproponował mi…

***

- Nie mogę tego zrobić Justin.- jęknęłam, leniwie krojąc nożem ostrygę. Nasze nogi zwisały z pokładu naszego hotelu Bora- Bora- apartament. Ryby pływały wokół w turkusowej wodzie- wszystko było bajkowe- idealne.
- To po prostu ma pewne techniki, kochanie.- powiedział cicho, biorąc ostrygę z mojej ręki i zastąpił ją czymś innym.- Spróbuj tego.
- To jest tak obrzydliwe. Poważnie, muszę umyć ręce po dotykaniu tego.- poskarżyłam się, niepewnie chwytając ostrygę.
- Och cicho.- zagruchał Justin.- Przynajmniej możesz sprawdzić swoją listę skoków- nurkowałaś w oceanie i zbierałaś garści ostryg.
- Tak.- westchnęłam- To prawda... ale naprawdę, Justin, nie mogę nawet otworzyć tej cholernie chudej ryby.
Zaśmiał się beztrosko. – Na szczęście, ta ostryga jest dla Ciebie wyjątkowa- przysunął się do mnie, owijając rękę wokół dolnej części moich pleców.- Wszystko, co musisz zrobić, to otworzyć to.- szepnął cicho do mojego ucha, wysyłając dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa. Podążałam według wskazówek Justina, otwierając to, oczekując paskudnych organizmów, ale ku mojemu zdziwieniu- ostryga była czysta, a pierścionek z brylantem spoczywał w środku. Złapałam z trudem powietrze, zaskoczona tym, co widziałam.
- J-Justin? P-Pierścionek?!
-Tak!- uśmiechnął się. – Pierścionek zaręczynowy.- wyciągnął rękę, biorąc ostrygę z moich rąk, a ja przyłożyłam rękę do ust. Justin wstał z pierścionkiem mocno chwytając go palcami, uklęknął przede mną na jednym kolanie.
-Kto by pomyślał- szybko otarła łzy- że będę zaręczona podczas noszenia bikini, i podczas gdy mój chłopak jest półnagi, na pokładzie w Bora- Bora?!
  - Ja wiedziałem.- Justin pokręcił głową- ale wydawało się to w porządku- jego twarz stała się poważna. Nadeszło długie emocjonalne przemówienie, przed wielkim pytaniem.- Wyjdziesz za mnie?
- Shayna, wiedziałem, że w dniu, kiedy się spotkaliśmy, mieliśmy w sobie coś specjalnego, czego nikt inny nie miał… Coś, co było wyjątkowe i cenne. Powiedzenie ‘miłość od pierwszego wejrzenia’, nie wierzyłem w to gówno nawet na chwilę- zaśmiał się- ale z tobą to się zmieniło, ponieważ kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, podczas wydania mojego albumu… Moje serce zatrzepotało w sposób, którego nie rozumiałem. Kiedy przechodziłaś, miałem nagłe uczucie, aby ci zaimponować.- uśmiechnęłam się- jesteś niesamowita, nie mogłem pozwolić ci wymknąć się z mojego uchwytu. Chciałem cię dla siebie. Wiedziałem, że byłaś trochę trudna dla facetów- wiedziałem, że chłopaki ślinią się na twój widok i takie tam, to było po prostu to, co determinowało i pchało mnie, aby cię zdobyć- położyłam rękę na jego kostce, delikatnie, pocierając ją kciukiem prze wilgotną skórę- A teraz- westchnął- mam cię, kocham cię tak bardzo i ty kochasz mnie… Nasza miłość jest nieskończona, i obiecuję, od tego dnia, będę traktował cię tak- jak taka idealna kobieta jak ty zasługuje na traktowanie. Pojawią się kłótnie na naszej drodze, nie zgodzę się z twoją opinią lub zrobię coś idiotycznego- pokręcił głową, wiedząc jak dziecinnie głupi potrafi byś czasami- ale naszą miłość uratuje dzień, bo przejdziemy przez to, bo wierzymy w siebie. Więc Shayna Alyssa Mitchell, przyjmiesz ten pierścionek? Czy będziesz moją wspaniałą narzeczoną? Wyjdziesz za mnie?


***

  Moje wspomnienia szybko zniknęły, kiedy usłyszałam jak poruszała się klamka i po chwili drzwi otworzyły się ukazując zmartwionego Justina. Moje serce przyspieszyło, ponieważ ucieszyłam się widząc go, ale w tym samym czasie, poczułam się jakbym była rozbita, rzucona i spalona na popiół. 
Nie wypowiadając żadnego słowa, Justin zdjął buty, niedbale rzucił klucze, przeszedł obok mnie, nawet na mnie nie patrząc i wszedł na górę. Czułam jak moje oczy zaczynały piec i moje serce pękało na kawałki przez to jak egoistycznie zignorował moją obecność w domu. Wystarczyło wymówić głupie 'hej' z jego pięknych ust.
Śledząc go jak mały zagubiony szczeniak, moja ręka nieśmiało dotknęła jego łokcia, a on zatrzymał się pod jego wpływem. Na jego twarzy malowała się irytacja. Przełknęłam ślinę a moje serce zaczęło bić z wielkim przyspieszeniem. Skrzyżowałam ramiona na mojej piersi i spojrzałam na niego, tak desperacko pragnęłam żeby coś powiedział... cokolwiek.
-Co?- splunął z jadem w głosie.
Biorąc powolny krok po schodach w dół, odwróciłam się w jego stronę i kontynuowałam patrząc na niego, miękko i z wrażliwą ekspresją.
-Gdzie byłeś?
-Na zewnątrz? - powiedział to tak, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Naprawdę? - przewróciłam oczami. - Myślisz że jestem głupia? - wymamrotałam, kiedy Justin przechylił głowę w bok.
- Naprawdę chcesz, żebym odpowiedział? - Patrzył na mnie pięknymi piwnymi oczami kiedy ugryzł się w język.

To że nic nie mówił, powodowało problemy.

Odchrząknęłam i pokręciłam głową. -Gdzie byłeś? - spytałam ponownie.
Patrzył na mnie, zanim cichy chichot wydobył się z jego ust.
- Byłem na zewnątrz, dobrze się bawiłem, wiesz żyję pełnią życia. - Uśmiechnął się szyderczo, a jego oczy wypalały dziurę w mojej twarzy.
- Możesz mi do cholery powiedzieć, gdzie byłeś?- syknęłam przez zaciśnięte zęby, kiedy on zrobił kilka kroków w moją stronę. - Obiecałeś mi coś. Czy już kurwa o tym zapomniałeś?
- Powiedzmy to wprost, Shay.- złapał mnie mocno za rękę. Kiedy miałam uwolnić się z jego uścisku, złapał mnie jeszcze mocniej.- najpierw odchodzisz z F-Bomb: to po pierwsze, a po drugie: nie muszę ci się spowiadać, bo to nie twój zasrany biznes!
- Ale jestem twoją narzeczoną.. - powiedziałam cicho, czując jak za każdym jego raniącym słowem łzy zaczynały coraz bardziej wypływać z moich oczu.
- Tak jesteś nią. I powinnaś być z tego cholernie zadowolona - splunął. -Wiele kobiet pragnie mnie, Shay, przestań być egoistką, bądź wdzięczna.

Spokojnie. Spokojnie. Zostań. spokojna.

Wyrzuciłam ręce w górę.
- Czyli powinnam kłaniać się Tobie i twojemu zarozumiałemu ego? Całować twoją dupę w każdą cholerną minutę?! Chwalić wszystko, co zrobisz? - Pomimo moich łez wysłałam mu fałszywy uśmiech i złapałam go za rękę całując jej środek.
- Oh, Justin!- wykrzyczałam. -Wielbię cię! Jesteś moim światem! Moją miłością! Nie potrafię żyć bez ciebie, oddychać bez ciebie! Bez Ciebie jestem nikim!-odchyliłam głowę ku górze, zginając ręce w sposób dramatyczny.
- Zamknij się- warknął, popychając mnie tak, że zsunęłam się z ostatnich czterech schodków. Cofnęłam się do ściany, zjeżdzając po niej powoli, kiedy poczułam ból w plecach.
- Przestań być fałszywą suką.
Suką...
Jestem suką, bo chcę spędzić trochę czasu z moim przyszłym mężem? Jestem suką za to, że czuję się odrzucona przez Ciebie?
Jestem tylko jebaną suką, tak?
Spojrzałam na niego, czując jak z moich oczu znowu zacznają wypływać łzy.
-Kocham cię Justin- zaszlochałam. - Jak możesz traktować mnie tak lekceważąco?
-Powinnaś mnie wielbić - Justin zszedł ze schodów, schylając się i chwytając mnie za koszulę, która w rzeczywistości była jego. Podciągnął mnie ku górze. Kochałam nosić jego koszule, ponieważ jego zapach był na nich wszystkich i to był mój sposób na poczucie bezpieczeństwa kiedy Justina nie było obok.
- Miałem dzisiaj długi pierdolony dzień i na koniec, kiedy już wróciłem do domu musisz prowadzić ze mną jakieś gówniane dyskusje. Byłabyś niczym beze mnie, dzięki mnie jesteś coś warta.

To sprawiło że poczułam się gorsza, jeszcze słysząc te słowa z jego ust. Nie wiem co stało się po powrocie z pokładu Bora-Bora. Stał się całkiem inny, i nasza miłość zniknęła, zupełnie jak on.

- Teraz będę na górze, i będę próbował odpocząć- powiedział gniewnie- nie zbliżaj się,żeby się ze mną pieprzyć, rozumiesz?
- T-tak-jęknęłam, gryząc się w język, na tyle przestraszona jak tylko mogłam być.
- Dobrze- Justin popchnął mnie do tyłu, zwalniając jego chwyt na mojej/jego koszuli.
 Na tkaninie widoczna była zmarszczka, naprawiona przez napięcie, które wciąż było w powietrzu. Spłaszczyłam ją, zanim wkrótce potknęłam się o własne stopy, i poczułam pulsowanie w głowie, co oznaczało początek migreny.
Gdybym mogła cofnąć się w czasie i zmienić kilka spraw, zrobiłabym to.
___________________________________________________________________________

No i jest! Nasz pierwszy rozdział :) Mamy nadzieję że wam się spodoba, tak samo jak nam. Zostawiajcie komentarze, piszcie co sądzicie - to dla nas ważne :D

Wszystkim czytającym życzymy najlepszego z okazji Dnia Dziecka ! 

Jak narazie, myślałyśmy żeby dodawać rozdziały co tydzień, a jeżeli uda nam się to szybciej, to postaramy się co 3 dni, ale nic nie obiecujemy :) 

@belieberrswagss i @PLBelieberr