niedziela, 25 sierpnia 2013

9. Is Your Daddy A Plastic Surgeon?

PROSZĘ PRZECZYTAJCIE NOTATKĘ, DZIĘKI :)
_________________________________________________________________________________

*Shayna's POV*

Czułam się niesamowicie niepewnie.
Nie mam pojęcia, czy to dlatego, że było to pierwsze publiczne wydarzenie w którym będę uczestniczyć z Justinem, od około czterech miesięcy, czy może dlatego że cholernie dobrze wiedziałam, jak wiele pięknych kobiet, którym nie dorównuję do pięt, będzie tam...

Na przykład taka Jasmine Villegas.

-Możesz przestać? Wyglądasz wspaniale.
Jak Justinowi udało się wejść niezauważalnie do damskiej toalety na zawsze pozostanie tajemnicą.
-Przestać co? Spojrzałam na jego odbicie w lustrze, obserwując jak robi krok w moją stronę.
- Chodzić do toalety, żeby poprawić twój makijaż, włosy, ciuchy... nie ma potrzeby, żeby poprawiać wszystko, jesteś piękna, a najlepsze jest to, że cała moja- uśmiechnął się, cmokając mój zaczerwieniony policzek.
Tak bardzo jak ten komentarz spowodował trzepotanie mojego serca, tak bardzo wiedziałam, że chciał być miły i uspokoić mnie, wiedząc, jak bardzo się denerwuje.
To wszystko jest po to, żeby zwiększyć moje poczucie własnej wartości.
- Ta sukienka nie jest odpowiednia do noszenia jej tutaj.- pokręciłam głową, wygładzając różowe cekiny, które pokrywały każdy centymetr sukienki bez ramiączek, idealnie dopasowanej do mojego ciała.
Wzruszając ramionami, Justin powiedział stanowczo: - To jest właściwa sukienka do noszenia jej tutaj. - Przesunął rękami z dolnej części moich pleców do tyłka, który lekko ścisnął. - Wyglądasz w niej seksownie- Warknął do mojego ucha, jego oddech łaskotał moją szyję wysyłając dreszcze po moim kręgosłupie.
Walcząc przed ogromną ochotą uśmiechnięcia się, odwróciłam się wokół i umieściłam każdą z moich dłoni na ramionach Justina. -Dzięki - złożyłam na jego pulchnych ustach niewinny pocałunek, patrząc się prosto w jego oczy, zauważając lśniący kolor wirujący w jego tęczówkach. - Chodźmy - Chwytając jego rękę, wyszliśmy z toalety na zewnątrz przyjęcia.

*Justin's POV*

Nie widziałem Jasmine całą noc i miałem nadzieję, że tak pozostanie. Nawet nie wiem dlaczego musiałem być na tym nieistotnym przyjęciu, ale jestem prawie pewny, że Scooter myśli o mnie jako o swoim osobistym żarcie czasami.

Z Shayną przylegającą do mojego ramienia, rozejrzałem się po pokoju, witając kilka znanych osobistości, takich jak Rihanna, Dev, Tyga, Timbaland i Cher Lloyd.

Moje uszy dosłownie bolały od automatycznie dopracowanych piosenek wysadzanych przez głośniki i w pewnym momencie strasznie się zdenerwowałem.

-Kto to kurwa śpiewa?- jęknąłem nagle zatrzymując się i rozglądając się za wzięciem czegoś z baru.

Uśmiechając się lekko i biorąc mój komentarz z humorem, Shayna powiedziała: -Jasmine V, kochanie. Bądź miły. - Po czym trąciła mnie lekko.

Jasny uśmiech który pojawił się na jej twarzy nie pomógł mi, ale poczułem się zrelaksowany ... Nieco.
-No cóż - wzruszyłem ramionami, docierając do jej ręki, po czym splotłem nasze palce.
- To jest przyjęcie promujące album i zwykle w takich momentach jestem w takich miejscach po to, aby artykułować swoje szczere myśli - polizałem moje wargi i zauważyłem, że zaraźliwy uśmiech wciąż widniał na twarzy Shayny. - Jestem krytykiem tutaj i mówię, że ten album jest do dupy.
- Justin! - Ona rozejrzała się, uderzając mój biceps.
- Ludzie mogą cię słyszeć! - Spojrzała niespokojnie wokół, chichocząc.
- Kogo to obchodzi? - odpowiedziałem wprost. -Uczciwość jest najlepszą taktyką.- mruknąłem, doprowadzając rękę Shayny do moich ust, aby zawrzeć miękkie pocałunki na każdej z jej kostek.
- Co o tym myślisz?- mruknąłem w jej skórę.
Wpatrując się w mój romantyczny gest na krótki moment, powróciła do rzeczywistości.
- Oh - zmarszczyła brwi, wzruszając ramionami. -Ona jest w porządku, tak myślę.
Zaśmiałem się. - Kochanie, powiedz to co chcesz powiedzieć. Poczujesz się lepiej, zaufaj mi.
Zagryzając wargi ponownie wzruszyła ramionami. -Nie chcę być niemiła.
-Nienawidzisz Jasmine, przyznaj się.- spojrzałem na nią.
- Cóż, to nie tak że jej nienawidzę Justin. Nienawiść to mocne słowo.
- Więc? To mocne słowo, które masz na myśli, musi być prawdziwe, kiedy je wypowiesz - wyjaśniłem.
- Nie lubię Jasmine. - westchnęła. - Tylko dlatego, że jej nie ufam. A jeżeli mam być szczera ona przyczepia się tutaj do każdego, ale staram się być miła, więc jak żyje jak marzenie, jestem szczęśliwa razem z nią. Nic nie jest bardziej atrakcyjniejsze niż spełnianie swoich marzeń. Powinieneś o tym wiedzieć, Justin.

Patrząc na nią z uniesionymi brwiami i szarmanckim uśmiechem, zaśmiałem się lekko.
 - Co w ciebie wstąpiło? Normalnie jesteś taka zadziorna. Tęsknie za nie-dam-sobą-kurwa-pomiatać osobowością.
-Tak - Roześmiała się. -Ale próbuję nowych rzeczy. Żyję ... odpowiednio. Nie jak suka.
- Nie żyj odpowiednio.- potrząsnąłem głową, pochylając się do niej.
 - Lubię, gdy łamiesz przepisy i jesteś jak dziwka. Bądź taka - całując jej szyję tuż poniżej ucha, poczułem jak dreszcz przeszywa całe drobne ciało Shayny. Przeniosła ciężar ciała na lewą nogę, uśmiechając się do mnie. - Co ty ze mną robisz?
Szybko cmoknąłem ją w usta, uśmiechając się w odpowiedzi. Wznowiliśmy chodzenie w poszukiwaniu baru, aby zrobić coś naprawdę zabawnego na tej imprezie. Tu serwują akohol. Przecież nie obejdzie się od oferowania go, mam rację?

*Shayna's POV*

Jakaś szczupła osoba podeszłą do baru i nie miałam problemu w zgadnięciu, że była to Jasmine Villegas. Jej loki były tak cholernie duże, utrzymujące miliony tajemnic. Nie można jej ufać. Jej czerwona sukienka była dopasowana do jej ciała, odkrywając jej drobne, krzywe biodra... ugh doskonałe. Gdy przeszłą tuż obok Justina i mnie, moja samoocena zniknęła.
Niepewna-jak-kurwa zapłaci za wizytę*
Gryzłam słomkę, która była w moim napoju, patrzyłam jak Jasmine macha do pary, która przyszła. Odwróciła głowę, uśmiechając się szeroko.- Justin!- zaśpiewała.- Tak się cieszę, że cię tu widzę!-zwróciła swój wzrok na mnie.- Shayna! Co za miła niespodzianka widzieć cię tutaj. Dziękuję bardzo za przyjście, aby mnie wspierać!- jej ramiona owinęły się luźno wokół moich pleców, zachęcając do uścisku, którego kiedykolwiek doświadczyłam.
Ale to jest Jasmine.
- Dostałaś mój album do przesłuchania? Co myślisz?- jej głos był pokryty entuzjazmem. Doszło do puntu, że nie mogłam stwierdzić czy była fałszywa, czy nie.
- Brzmi świetnie.- skłamałam. 
Chodzi o to: Jasmine i ja mamy coś wspólnego- obydwie lubimy ten sam styl muzyczny. Jej piosenki są chwytliwe, melodie są super. Jednak, dlaczego miałabym chcieć słuchać dziewczyny, która jest automatycznie dostrojona do maksimum? Wolałabym usłyszeć kogoś, kto rzeczywiście śpiewa, rzeczywiście pokazuje swój wokal. 
Każdy może stać się piosenkarką w dzisiejszych czasach.
Co się stało z czystym talentem?

*Justin's POW*

Shayna była super zakłopotana. Trudno było nie mówić. Myślę, że to przez fakt, że Jasmine  patrzyła na nią od góry do dołu wysyłając na krawędź wytrzymałości. Najgorsze jest to, że robiła to celowo, wiedząc jak słaba jest jej samoocena. Wbijałem w nią szytlety, to jednak nic jej nie dało, bo uśmiechnęła się i kontynuowała zły plan. 
Strasznie chciałem wyjść z tego klubu z Shayną i po prostu uciec na wyspę, gdzie możemy być absolutnie sami, ale nie- wszystko psuje Scooter.
Aby kontrolować mój gniew, zatopiłem usta w shotach, sygnalizując barmanowi, aby postawił je blisko, kiedy Jasmine i Shayna rozmawiały, to było wyraźnie fałszywe.
Nie mogły ze sobą walczyć.
- No, no, no spójrz kto tu jest, mój boże!- irytujący głos odbił się echem i odwróciłem głowę tylko żeby zobaczyć Jessicę Jarrell idącą w swój sposób. 
Kurwa.
Zacisnąłem swoją dłoń, Shayna spojrzała na mnie zmartwiona jakby chciała natychmiast odejść. Ale dałem jej dłoń, uspokajająco pocierając. Pochyliłem się z barowego krzesła, aby umieścić delikatny pocałunek pod jej szczęką. - Kocham cię.- przypomniałem.
- Dzisiejszy wieczór zapowiada się coraz lepiej i lepiej . Wiesz, właśnie widziałam się z Pitbullem, i zgodziliśmy się współpracować, a teraz widzę mojego najlepszego przyjaciela z zachwycającą narzeczoną. Czyż to niewspaniałe?- Jessica uśmiechnęła się sztucznie, głaszcząc wielokrotnie swoją grzywkę.
Wyglądała gorąco, w tym co miała na sobie. Miała na sobie krótkie, czarne z wysokim stanem spodenki i morską bluzkę i granatowe obcasy. Nagle znalazłem chęć do zabrania stąd Jessici i chciałem ją pieprzyć. Ale wiedziałem, że była to całkowicie zła myśl, zwłaszcza kiedy jesteś zaangażowany.
- Czy nie jesteś kłamliwą suką?- Shayna syknęła. Jessica, Jasmine, a nawet ja sam zwróciłem uwagę na jej nagły powrót, nasze oczy się rozszerzyły. Shayna stała pewna siebie, uwalniając rękę i umieszczając obie dłonie na biodrach.
- Łał- Jessica sucho się zaśmiała.- Używanie obraźliwego języka jest naprawdę bezcelowe!

Przewróciła oczami- Nieważne, wyglądasz jak zdzira w tym stroju.
Chwytając rękę Shayny, przyciągnąłem ją bliżej do siebie, szepcząc do ucha- Po prostu ją ignoruj. Ona tylko chce..
- Dlaczego tu w ogóle jesteś?! Jeśli jesteś tutaj tylko po to, by być irytującą suką, proponuję ci odejść zanim użyję sztyletu i wpakuję ci go w tyłek!- splunęła.
Cholera. Nie widziałem tej strony Shayny wcześniej. To było... zabawne, faktycznie, ale wiedziałem, że to prowadzi do kłopotów. Kłopoty to nie to, czego dzisiaj chcę.
- Ładnie Shayna.- Jessica klasnęła powoli w dłonie, a Jasmine wyśmiała jej ruch.- Myślę, że to dość oczywiste, że jesteś zazdrosna o mnie.- Shayna zadrwiła.- Zazdrosna? Ta, pewnie.
- Jesteśmy cholernie seksowne, to znaczy, nawet twój narzeczony tak myśli, ponieważ pieprzy nas codziennie.- Jasmine wtrąciła, popychając Jessice krok bliżej. Wstałem od baru, patzrąc na dwie dziewczyny, dając im spojrzenie jakbym mówił nawet nie w ich stronę.
Przesuwając swoją szczękę, Shayna zacisnęła pięści i podeszłą krok bliżej Jasmine.- Nie jestem zazdrosna.- stwierdziła stanowczo.
- Czy twój tata jest chirurgiem plastycznym?- Jessica przechyliła głowę na prawo z sarkastycznym uśmiechem.- Wygląda na to, że podczas pobytu w szkole medycznej ćwiczył na tobie.
Szarpnęłą się do przodu, Shayna rzuciła się  na Jessicę. Chwyciłem jej ręce ciągnąc ją ze wszystkich sił.- Cholera, Justin- syknęła.- Puść mnie!
- Nie- walczyłem, chrząknąłem.- Odpuść sobie. P-przestań!
Ocierając czoło świadomie, Jessica spojrzała na palec, żeby sprawdzić, czy to co znalazła to krew. Na szczęście, to co Shayna po sobie zostawiła to prawdopodobnie siniaki.
Prostując swoją sukienkę, puściłem ją, odwróciła się do mnie z rozdrażnionym spojrzeniem.- Mogę kluczyki do samochodu?- wyciągnęła rękę, kiedy posłuchałem, wyciągnąłem je i umieściłem kluczyki Fiskera w jej dłoni.
- Zaraz będę. Pójdę tylko pożegnać się z kilkoma..- zacząłem mówić, ale mi przerwała.- Nieważne.- mruknęła, szturchnęła mnie i zaczęła kierować się do wyjścia klubu.
- Cholera Bieber, możesz kontrolować swoją dziwkę?- Jasmine odpowiedziała ostro.- Nie chciałam żadnych dramatów na mojej nocy.- pokręciła głową z goryczą, kiedy przewróciłem oczami, kończąc drinka, gryząc się przy tym w język.
_________________________________________________________________________________

* kompletnie nie wiedziałam jak mam przetłumaczyć to zdanie, ale sądzę, że nie ma problemu w zrozumieniu dalszej treści :)

Połowa była wcześniej przetłumaczona przez Dianę już wcześniej, ale skoro jest na wakacjach to ja postanowiłam dokończyć ten rozdział. Tak wiem, że miałyśmy przestać tłumaczyć, ale widząc chociaż kilka miłych komentarzy postanowiłam go opublikować. Jak już pisałam nie będę Was zmuszać do komentowania, bo to nie jest żaden przymus, racja? Więc jeśli chcecie komentujcie, będziemy wdzięczne. 

Co do rozdziału, nie wiem czemu trochę trudno mi się go tłumaczyło. Ale wydaje mi się, że nie jest źle. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, jeśli się gdzieś pojawiły.
Mam nadzieję, że przeczytacie i Wam się spodoba. Kocham Was. Do następnego.
+ założyłyśmy aska! Jeśli macie jakieś pytania, nie tylko dotyczące błoga, to zapraszamy TUTAJ. Jest po 2, więc dobranoc kochani, Klaudia x

@biebsek