Białe wino kształtowało wir, kiedy delikatnie zataczałam kieliszkiem płynne kółka. Przebierałam moimi gołymi stopami niecierpliwie, oglądając miętowy kolor moich paznokci w blasku kominka.
Zegarek wskazywał 12.42.
Powiedział, że wróci za godzinę.
Obiecał, że przyjdzie do domu, przytuli się do mnie, podczas gdy będziemy pić wino, jeść przekąski i oglądać nowy odcinek Dextera. Moje oczy krążyły wokół kuchni, powędrowały na stos pudeł, leżały na ladzie i na podłodze, która prowadziła do pokoju.
Pokój Shayny. Ozdoby Justina. Muzyka Justina. Łazienka Shayny. Wyposażenie kuchenne. Płyty DVD i CD. Jedzenie. Ubrania Justina. Ubrania Shayny. Obrazy Shayny. Srebro stołowe.
Spojrzałam na mój pierścionek. Zauważyłam, że wspaniale błyszczy w słabym świetle. Miał czternaście karatów i był piękniejszy niż kiedykolwiek. Moje myśli powróciły do magicznego dnia, gdy Justin zaproponował mi…
***
- Nie mogę tego zrobić Justin.- jęknęłam, leniwie krojąc nożem ostrygę. Nasze nogi zwisały z pokładu naszego hotelu Bora- Bora- apartament. Ryby pływały wokół w turkusowej wodzie- wszystko było bajkowe- idealne.
- To po prostu ma pewne techniki, kochanie.- powiedział cicho, biorąc ostrygę z mojej ręki i zastąpił ją czymś innym.- Spróbuj tego.
- To jest tak obrzydliwe. Poważnie, muszę umyć ręce po dotykaniu tego.- poskarżyłam się, niepewnie chwytając ostrygę.
- Och cicho.- zagruchał Justin.- Przynajmniej możesz sprawdzić swoją listę skoków- nurkowałaś w oceanie i zbierałaś garści ostryg.
- Tak.- westchnęłam- To prawda... ale naprawdę, Justin, nie mogę nawet otworzyć tej cholernie chudej ryby.
Zaśmiał się beztrosko. – Na szczęście, ta ostryga jest dla Ciebie wyjątkowa- przysunął się do mnie, owijając rękę wokół dolnej części moich pleców.- Wszystko, co musisz zrobić, to otworzyć to.- szepnął cicho do mojego ucha, wysyłając dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa. Podążałam według wskazówek Justina, otwierając to, oczekując paskudnych organizmów, ale ku mojemu zdziwieniu- ostryga była czysta, a pierścionek z brylantem spoczywał w środku. Złapałam z trudem powietrze, zaskoczona tym, co widziałam.
- J-Justin? P-Pierścionek?!
-Tak!- uśmiechnął się. – Pierścionek zaręczynowy.- wyciągnął rękę, biorąc ostrygę z moich rąk, a ja przyłożyłam rękę do ust. Justin wstał z pierścionkiem mocno chwytając go palcami, uklęknął przede mną na jednym kolanie.
-Kto by pomyślał- szybko otarła łzy- że będę zaręczona podczas noszenia bikini, i podczas gdy mój chłopak jest półnagi, na pokładzie w Bora- Bora?!
- Ja wiedziałem.- Justin pokręcił głową- ale wydawało się to w porządku- jego twarz stała się poważna. Nadeszło długie emocjonalne przemówienie, przed wielkim pytaniem.- Wyjdziesz za mnie?
- Shayna, wiedziałem, że w dniu, kiedy się spotkaliśmy, mieliśmy w sobie coś specjalnego, czego nikt inny nie miał… Coś, co było wyjątkowe i cenne. Powiedzenie ‘miłość od pierwszego wejrzenia’, nie wierzyłem w to gówno nawet na chwilę- zaśmiał się- ale z tobą to się zmieniło, ponieważ kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, podczas wydania mojego albumu… Moje serce zatrzepotało w sposób, którego nie rozumiałem. Kiedy przechodziłaś, miałem nagłe uczucie, aby ci zaimponować.- uśmiechnęłam się- jesteś niesamowita, nie mogłem pozwolić ci wymknąć się z mojego uchwytu. Chciałem cię dla siebie. Wiedziałem, że byłaś trochę trudna dla facetów- wiedziałem, że chłopaki ślinią się na twój widok i takie tam, to było po prostu to, co determinowało i pchało mnie, aby cię zdobyć- położyłam rękę na jego kostce, delikatnie, pocierając ją kciukiem prze wilgotną skórę- A teraz- westchnął- mam cię, kocham cię tak bardzo i ty kochasz mnie… Nasza miłość jest nieskończona, i obiecuję, od tego dnia, będę traktował cię tak- jak taka idealna kobieta jak ty zasługuje na traktowanie. Pojawią się kłótnie na naszej drodze, nie zgodzę się z twoją opinią lub zrobię coś idiotycznego- pokręcił głową, wiedząc jak dziecinnie głupi potrafi byś czasami- ale naszą miłość uratuje dzień, bo przejdziemy przez to, bo wierzymy w siebie. Więc Shayna Alyssa Mitchell, przyjmiesz ten pierścionek? Czy będziesz moją wspaniałą narzeczoną? Wyjdziesz za mnie?
***
Moje wspomnienia szybko zniknęły, kiedy usłyszałam jak poruszała się klamka i po chwili drzwi otworzyły się ukazując zmartwionego Justina. Moje serce przyspieszyło, ponieważ ucieszyłam się widząc go, ale w tym samym czasie, poczułam się jakbym była rozbita, rzucona i spalona na popiół.
Nie wypowiadając żadnego słowa, Justin zdjął buty, niedbale rzucił klucze, przeszedł obok mnie, nawet na mnie nie patrząc i wszedł na górę. Czułam jak moje oczy zaczynały piec i moje serce pękało na kawałki przez to jak egoistycznie zignorował moją obecność w domu. Wystarczyło wymówić głupie 'hej' z jego pięknych ust.
Śledząc go jak mały zagubiony szczeniak, moja ręka nieśmiało dotknęła jego łokcia, a on zatrzymał się pod jego wpływem. Na jego twarzy malowała się irytacja. Przełknęłam ślinę a moje serce zaczęło bić z wielkim przyspieszeniem. Skrzyżowałam ramiona na mojej piersi i spojrzałam na niego, tak desperacko pragnęłam żeby coś powiedział... cokolwiek.
-Co?- splunął z jadem w głosie.
Biorąc powolny krok po schodach w dół, odwróciłam się w jego stronę i kontynuowałam patrząc na niego, miękko i z wrażliwą ekspresją.
-Gdzie byłeś?
-Na zewnątrz? - powiedział to tak, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Naprawdę? - przewróciłam oczami. - Myślisz że jestem głupia? - wymamrotałam, kiedy Justin przechylił głowę w bok.
- Naprawdę chcesz, żebym odpowiedział? - Patrzył na mnie pięknymi piwnymi oczami kiedy ugryzł się w język.
To że nic nie mówił, powodowało problemy.
Odchrząknęłam i pokręciłam głową. -Gdzie byłeś? - spytałam ponownie.
Patrzył na mnie, zanim cichy chichot wydobył się z jego ust.
- Byłem na zewnątrz, dobrze się bawiłem, wiesz żyję pełnią życia. - Uśmiechnął się szyderczo, a jego oczy wypalały dziurę w mojej twarzy.
- Możesz mi do cholery powiedzieć, gdzie byłeś?- syknęłam przez zaciśnięte zęby, kiedy on zrobił kilka kroków w moją stronę. - Obiecałeś mi coś. Czy już kurwa o tym zapomniałeś?
- Powiedzmy to wprost, Shay.- złapał mnie mocno za rękę. Kiedy miałam uwolnić się z jego uścisku, złapał mnie jeszcze mocniej.- najpierw odchodzisz z F-Bomb: to po pierwsze, a po drugie: nie muszę ci się spowiadać, bo to nie twój zasrany biznes!
- Ale jestem twoją narzeczoną.. - powiedziałam cicho, czując jak za każdym jego raniącym słowem łzy zaczynały coraz bardziej wypływać z moich oczu.
- Tak jesteś nią. I powinnaś być z tego cholernie zadowolona - splunął. -Wiele kobiet pragnie mnie, Shay, przestań być egoistką, bądź wdzięczna.
Spokojnie. Spokojnie. Zostań. spokojna.
Wyrzuciłam ręce w górę.
- Czyli powinnam kłaniać się Tobie i twojemu zarozumiałemu ego? Całować twoją dupę w każdą cholerną minutę?! Chwalić wszystko, co zrobisz? - Pomimo moich łez wysłałam mu fałszywy uśmiech i złapałam go za rękę całując jej środek.
- Oh, Justin!- wykrzyczałam. -Wielbię cię! Jesteś moim światem! Moją miłością! Nie potrafię żyć bez ciebie, oddychać bez ciebie! Bez Ciebie jestem nikim!-odchyliłam głowę ku górze, zginając ręce w sposób dramatyczny.
- Zamknij się- warknął, popychając mnie tak, że zsunęłam się z ostatnich czterech schodków. Cofnęłam się do ściany, zjeżdzając po niej powoli, kiedy poczułam ból w plecach.
- Przestań być fałszywą suką.
Suką...
Jestem suką, bo chcę spędzić trochę czasu z moim przyszłym mężem? Jestem suką za to, że czuję się odrzucona przez Ciebie?
Jestem tylko jebaną suką, tak?
Spojrzałam na niego, czując jak z moich oczu znowu zacznają wypływać łzy.
-Kocham cię Justin- zaszlochałam. - Jak możesz traktować mnie tak lekceważąco?
-Powinnaś mnie wielbić - Justin zszedł ze schodów, schylając się i chwytając mnie za koszulę, która w rzeczywistości była jego. Podciągnął mnie ku górze. Kochałam nosić jego koszule, ponieważ jego zapach był na nich wszystkich i to był mój sposób na poczucie bezpieczeństwa kiedy Justina nie było obok.
- Miałem dzisiaj długi pierdolony dzień i na koniec, kiedy już wróciłem do domu musisz prowadzić ze mną jakieś gówniane dyskusje. Byłabyś niczym beze mnie, dzięki mnie jesteś coś warta.
To sprawiło że poczułam się gorsza, jeszcze słysząc te słowa z jego ust. Nie wiem co stało się po powrocie z pokładu Bora-Bora. Stał się całkiem inny, i nasza miłość zniknęła, zupełnie jak on.
- Teraz będę na górze, i będę próbował odpocząć- powiedział gniewnie- nie zbliżaj się,żeby się ze mną pieprzyć, rozumiesz?
- T-tak-jęknęłam, gryząc się w język, na tyle przestraszona jak tylko mogłam być.
- Dobrze- Justin popchnął mnie do tyłu, zwalniając jego chwyt na mojej/jego koszuli.
Na tkaninie widoczna była zmarszczka, naprawiona przez napięcie, które wciąż było w powietrzu. Spłaszczyłam ją, zanim wkrótce potknęłam się o własne stopy, i poczułam pulsowanie w głowie, co oznaczało początek migreny.
Gdybym mogła cofnąć się w czasie i zmienić kilka spraw, zrobiłabym to.
___________________________________________________________________________
No i jest! Nasz pierwszy rozdział :) Mamy nadzieję że wam się spodoba, tak samo jak nam. Zostawiajcie komentarze, piszcie co sądzicie - to dla nas ważne :D
Wszystkim czytającym życzymy najlepszego z okazji Dnia Dziecka !
Jak narazie, myślałyśmy żeby dodawać rozdziały co tydzień, a jeżeli uda nam się to szybciej, to postaramy się co 3 dni, ale nic nie obiecujemy :)
@belieberrswagss i @PLBelieberr
hdfgsghfs genialne xd
OdpowiedzUsuń:O :O :O :O a to chuj O: O: O:
OdpowiedzUsuńkocham to <2 !
OdpowiedzUsuń